Te-Tris - Stratosfera lyrics

Published

0 138 0

Te-Tris - Stratosfera lyrics

[Refren] I chyba bywam wśród tych, którzy stale wierzą Nic tu nie zmieni potok słów, ani żadne credo Wiara ukoi ból, gwiazdy będą jak placebo Nie pytam gdzie był wtedy Bóg, po co i dlaczego [Zwrotka 1] Ojciec, czy to tylko na niby czy zwidy czy milczysz, a widzisz i też nam dajesz znak Kiedy lecą godziny, ja piszę w tych murach co było jak cape canaveral Ta scena dla mnie jak... jak szpony na gardle I tamte za długie schody na parter, tak życie hartuje i tworzy charakter Jasne, sorry, a babcie, ciągle pamiętam twarz jej Robiła te smaczne obiady, kolacje i kryła przed nami, że słabnie i gaśnie Znasz mnie, dziecko kwietnia, wyślij kartkę, ja w siedemnastkę W szkolnej ławce kryłem łzy, posłańcem los zrobił sprzątaczkę Czy znam tę postać, kilka starych zdjęć Na jednej z autostrad, siostra, tam cię spotkam I'll be there Mamy tak biec, ale jaki ma sens ta troska o finał Jak boska przyczyna, ten program zatrzyma i da nam pauzę bez forward i rewind Moja rodzina, twoja rodzina, każdy już kogoś tu tracił, wiesz Serce nam ścina polarna ta zima zamkniętych powiek i otwartych wiek To nie nadęty wywód i drętwe smęty w konwencji noir Kilka szczerych słów o życiu w obliczu bolesnych strat [Refren] I chyba bywam wśród tych, którzy stale wierzą Kiedy się gapię w niebo, kiedy się gapię w niebo Nic tu nie zmieni potok słów, ani żadne credo Kiedy się gapię w niebo, kiedy się gapię w niebo Wiara ukoi ból, gwiazdy będą jak placebo Kiedy się gapię w niebo, kiedy się gapię w niebo Nie pytam gdzie był wtedy Bóg, po co i dlaczego Tylko się gapię w niebo [Zwrotka 2] Miał pół miasta w łapie, jarał się rapem, a królem dla niego był West Coast i Pac Żaden przyjaciel, ja znałem go raczej na siema, bo beształ ten polski rap Wpadł do Mandali, patrzył jak gramy, chwalił i mówił: świat będzie twój I dodał mi skrzydeł, a sam zamiast wyżej za tydzień parę pięter w dół Za śniegiem chłód pamiętam, aura mroźna, WWA Krew w żyłach mroziła chwila, gdy brat poznał bólu smak Mówił: dziewczyna mi znikła, co robić, zaczynam się martwić bratku A rano od psiarni, halo, jej ciało wisiało od doby w kabackim lasku Na tamtym krańcu Polski miasto pełne portów, znasz? Głos rozsądku szuka słów, ale po prostu brak Jutro nadeszło Memento Mori, przelało smutku czarę we Wrześciu W klubie dwa siedem baluj Orzeuku, czasem nasłuchuj naszych projektów To jeden z tekstów, gdzie wolałbym kłamać jak z nut Jak mam się starać być cool, to wszystko dramat i ból To nie nadęty wywód i drętwe smęty w konwencji noir Kilka szczerych słów o życiu w obliczu bolesnych strat [Refren] I chyba bywam wśród tych, którzy stale wierzą Kiedy się gapię w niebo, kiedy się gapię w niebo Nic tu nie zmieni potok słów, ani żadne credo Kiedy się gapię w niebo, kiedy się gapię w niebo Wiara ukoi ból, gwiazdy będą jak placebo Kiedy się gapię w niebo, kiedy się gapię w niebo Nie pytam gdzie był wtedy Bóg, po co i dlaczego Tylko się gapię w niebo [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]