[Zwrotka 1: Planet ANM] Nie wiem... Może szczęście mnie omija, może gdzieś czeka Jekaterina z marzeń Może już podeszła do mnie jak krwioobieg, brudny był w substancje I nie pamiętam co mówiła, czy w ogóle była Czy zawiązałaby się przyjaźń ze mną Nawiązała się rozmowa chociaż, a nie alkobełkot Ze mną? A może była tam pod "Steńką" I patrzyła jak się ślizgam po nawierzchni myśląc "Co za ścierwo..." Może mówiła "Radek, przestań pić, chodź ze mną Znów ci krew po rękach spływa, znów cię atakuje beton dzisiaj" Może była z koleżanką wtedy i koleżanka jej mówiła "Ten typ nie jest warty ciebie" Może wcale jej nie było tam pod "Steńką" w nocy Może poznała mnie na trzeźwo, chociaż sama brała prochy Może chciała przestać brać, miała szatynowe włosy Może wcale jej nie znałem, chociaż znali ją chłopcy Z tych tanich domówek, gdzie sie piło tanią wódę Potem brało się za szmaty, albo swoje, albo cudze Tam, gdzie przestawał człowiek być człowiekiem Pięknie mówił o przyszłości, potem niszczył siebie Mając pretensje do świata, za ten świat szary Za to, że miłość zdradza miłość okupując lampy Za to, że Jekaterina znowu wsiadła do Audi I znowu nie wiesz czy to łzy, czy to Bóg tworzy mozaiki [Refren] Znów jest wieczór, manna leci z chmur (chmur) Znów omija mój dom w szeroki łuk Ten od światła i cienia nie maluje nic już (już) Na suficie tylko gołe płótno mistrzów [x2] [Zwrotka 2: Planet ANM] Może szczęście mnie omija, może tak naprawdę mnie omija pech A to co mnie spotyka to ostrzeżenie Boże Chyba błądzę wciąż, choć już obrałem drogę A Jekaterina śpi sama, sama zasypia W końcu zaśnie z moim wrogiem Mówię: "Odchodzę", teraz to nic nie znaczy Bo ona sama stąd odeszła, dawno odłożyła karty I wycięła mnie z tych fotografii gdzie Byliśmy razem przeciw światu i zostawiła mnie Na tych fotografiach, gdzie jesteśmy obcy sobie Jesteśmy obcy sobie wobec bliskich Choć nadal bliscy wobec obcych, mamy jedno serce oboje Dla mnie to żenujące, dla niej cholernie trudne Już nie wierzę w miłość i spełnienie, zamknąłem to w pudle Jestem zgorzkniałym typem co ma chorą duszę I to piętno już zostanie na mych barkach przez wódkę Dwa A, naga prawda do bólu Nie mam znamiona na twarzy, lecz w oczach nie brakuje smutków I nie mówię o tym byś poczuła kluskę w gardle I nie mówię o tym żeby wzbudzić w was nostalgię życie piękne ma szlaki, zajebiste aleje Ale zanim poznasz teren, łatwo skąpać się w bagnie Ja nie umiałem tak po prostu się wyżyć Po tym wszystkim dziś pomału wychodzę z nizin [Refren] Znów jest wieczór, manna leci z chmur (chmur) Znów omija mój dom w szeroki łuk Ten od światła i cienia nie maluje nic już (już) Na suficie tylko gołe płótno mistrzów [x3]