Taco Hemingway - Ślepe sumy lyrics

Published

0 325 0

Taco Hemingway - Ślepe sumy lyrics

[Verse 1: Taco] Niniejsze wersy to spowiedź, nie byle donos Ty wiesz już o czym pewnie opowiem bo byłeś obok Otóż w zeszłej piosence dosłownie nie byłem sobą Do drinka coś mi dokręcił ponownie ten typek z brodą Nie boję się umierać, lecz boję się być miernotą Znów śniłem że mam Bentleya, dwa Porsche i willę drogą Nagrodę Grammy, dwa noble i piłkę złotą Markotne panie, napomknę że liczbę mnogą A ty nie zrozumiałeś, więc uwierz ty mi na słowo Pasażer, jak wspominałem, mi numer wycina zdrowo On czasem jak zwierzę, a czasem myśli jak robot Odczuwam w nim fascynację, choć jest to przepis na kłopot Lecz tym razem przesadził już z tą pigułką Co chciał osiągnąć zostanie już łamigłówką Wybitnie trzeźwe spojrzenie oblał mi wódką Przysięgam, widzę stoika gdy badam oczami lustro [Hook] Biały domek, czerwony dach... ...tylko skąd ma sąsiad ten samochód? Złoty labrador, zielony kwiat... ...jakiej wysokości śmieć ma dochód? Szare niebo, beżowy fiat... ...pewnie ukradł tak jak reszta osób Ślepe sumy, ślepe sumy, wszędzie ślepe sumy Szykuj trumnę, mam objawy tej pieniężnej dżumy [Verse 2] Gdy ja i Maciej graliśmy za kafel pięćset Miewałem kafel na koncie lecz chciałem o kafel więcej Gdy zarobiłem ich dziesięć to chciałem już kafli pięćset A w ogóle to chcę wykręcać te liczby co Maff i Merced Trochę głupio przemieniać rapy na cyfry Więc żeby nic nie zmarnować to miałem taki plan chytry Że primo muszę oszczędzać, secundo spłacić mam grzywny Wyremontować kuchnię i stać się charytatywny Co za banda dzikich bredni? Fifi Owsiak, stówę nadał Wikipedii Bym zapomniał, stówa dla mieściny w Kenii Miał być spust hojności, wyszedł jeden lichy plemnik Bo mnie pasażer odsuwa od rozdawania Poucza mnie grosz do grosza, podpuszcza i mnie pogania Nie wiedzieć czemu wciąż słucham się tego drania Starając się całym sercem by dukat mnie nie pochłaniał [Hook] [Verse 3] Już miesiąc jestem w marmurowym letnisku Szukam tekstów na LP, piszę sobie o wszystkim O zakochaniu i seksie, trochę o nocnej scysji O draniu, lateksie, słabym barmanie i mocnym whisky O czasie i przemijaniu i wizji apokalipsy Mówię to panom paniom lecz ganią na Boga idź z tym To moje zdanie, nie zsyłaj Taco na czystki Lecz nie mów o swoim Bogu, twój zbawca dawno nas wykpił Czarną barwą paszkwil na technologię Na Wosku cię wynudziłem zwrotkami o biodrach kobiet I mi nie powiesz że nie jest dziwny ten człowiek Co pisze o prawie wszystkim lecz prawie nigdy o sobie Pisali fani bo chcieli mnie znać prywatnie Interesują te fakty ich, chcieliby znać biografię Lecz fakty są nudne, trudno już, chcecie no to je sprawdźcie Bo macha do mnie pasażer, już czas jest na mą terapię [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]