Szad Akrobata - Umieram na wyobraźnię lyrics

Published

0 376 0

Szad Akrobata - Umieram na wyobraźnię lyrics

[Verse 1] Wita Cię moja muzyka jak zimna, szorstka polska ulica Prosta różnica tam gwiazdy tu galaktyka Kostka Rubika płynie bębnami w wodospad cykad Postać wspólnika z prawej, po lewej postać wspólnika Ej mama ci da, przerwa na zipa? że tak zapytam Szad Akrobata wyczytasz z nieśmiertelnika Student ludzkich charakterów, pierdolony rentgen dusz Co zamienia we mgłę susz, chadza jak mędrzec w busz I czerpie energię z brzóz, z dala od betonowych ludzi, Jak chcesz mnie na pętle włóż, a cały świat Ci się wywróci Wślizguje się w belkę gwóźdź, kolejny jest przykuty Jak Hannibal Lecter mózg, otwieram za dwie minuty Możesz czuć jak na Alasce chłód kiedy Ci grzebie w czaszce Mam coś ciekawego w szafce, obudzę w nas wynalazcę Chirurg znowu operuje, idzie fama na parafce Jeden zwykły sen w strzykawce mam... [Hook x2] Umieram na wyobraźnię, a gdy piszę trzęsę ziemią! Tak, żeby Nam było raźniej, gdy Nam kradnie sen bezsenność To co teraz tylko w Nas jest . Jesteś ze mną? Nim się skończy i będzie ciemno [Verse 2] Wyostrzone receptory do granic, czasem mam dosyć Mam pewność, że jestem chory, pierdolą mnie ich diagnozy Służby, magistry, doktory, szamani, wiedźmy, znachorzy Kiedyś za te metafory rzucaliby mnie na stosy W pomieszczeniu zadymionym wprawiam mózgi w stan narkozy Niosę styl zaginiony jak man*skrypt z Saragossy Zanim stworzą serum, wiem jedno - że pan nas stworzył Po to by w tym koloseum wygrywali gladiatorzy Nie ruszaj się jeszcze czekaj! przecież tnę Ci potylicę Skalpel płynie przez marcepan, sięgam po pilniczek Zaufałeś mi jak dziecko, a ja szperam Ci w psychice Wróć na obrotowe krzesło, zwariujesz od przywidzeń Powiem to co mam powiedzieć, czuję, że ten świat nie słucha Nie umiem myśleć co będzie, wycieram tylko krew z ucha Posłuchaj ołów ma zapach, zaufaj znam się na kwiatach I nie ślepe kule niesie ten co zwie się Akrobata! [Hook x2] [Verse 3] Zima przyszła w święto zmarłych, dzień był zimny, beton twardy Szybki krok jak sen polarny jak czas w tempie jednostajnym Dzień gdy cmentarz jest otwarty, stróż gołębie resztką karmił Próbowałem zgubić myśli, jak tu kurwa być normalnym? Po co ciągle chcę świat zmieniać? czemu tylko w mój ideał? Nawet gdyby brud wybielał wciąż żyjemy tu i teraz Pośród śpiących opowieści, których chwila już minęła I zbiorowych zmów milczenia, gdzie wszystko ma punkt widzenia Nim skończymy jak antyki sącząc to co w nas umiera Łączymy się w galaktyki i wiruje karuzela Każdy z nas to mały kosmos zależny od zachmurzenia Żal tylko że z nami rosną zabierając nam złudzenia Chyba czas trochę odpuścić, sztuczne kwiaty mokły Moje ścieżki jak gąszcz bluszczy pod podeszwami się plotły Pośród myśli nieposłusznych szumiała mi rzeka kropli I choć szedłem wam coś dłużny, dziś nie szedłem się tam modlić [Hook x2] [Tekst - Rap Genius Polska]