Szad Akrobata - Bal na żyletce lyrics

Published

0 319 0

Szad Akrobata - Bal na żyletce lyrics

[Verse 1] Słyszałeś o rejsie w mgle? Gondoli co grzęźnie w szkle ? Kiedy ciało trzęsie się wielu już wie że śnię źle ! Mówią na mnie kat wyklęty choć płynę tam za ich błędy W ciszy która pali w pięty ! na wirażach rani krętych Odwiedzałem takie miejsca których demon nie odwiedza Anioł już nie ma serca ! pakuję plecak Z każdą nocą się utwierdzam ta wiedza upośledza Zabiera jak morderca część ciebie Wtedy zaczynasz grę z cieniem... wilgotne ciemne pomieszczenie A powietrze nie pachnie już tak ! powiesz, że nie ?! Podnieś brzemię ! nie ma szans na polepienie Tego co zniszczyło trzęsienie ! Cele z kości czaszek... myśli cichym spacerniakiem Echo w tańcu korytarzem... drzwi z metalu prawie nagie Posadzki spod bosych marzeń, w których rzadko brat jest bratem Rozmarzeni prości szklarze każdy marzy, że jest ptakiem! Chcą wydostać się przez kratę w górę co kusi jedwabiem I noszą myśli skrzydlate w dal ponad archipelagiem! Jeszcze gdy są na gondoli płynąc nią do przeznaczenia Wiara umiera powoli... ostatnia umrze nadzieja [Hook] Niosę wiolinowy klucz rzeką pastelowych drzew Za plastelinowy szczyt na ziemię betonowych serc Gdzie kolorowy szum budzi ospałą krew I szary kredytowy świt znowu zawija w pleśń Czuję jak szklany nurt próbuje łapać więź ! A ten złowrogi zgrzyt przydusza ich na pierś ! Dla mnie to zapis nut do zaginionych przejść Bo z potłuczonych szyb też można zamek wznieść ! Dźwięki zrywanych strun powoli niszczą sieć Słyszę je blisko gdzieś zza oburzonych szkieł ! Cięgle trzymany kurs precyzją zimnych pchnięć ! Nie czuję nic bo wiem że lepsze to niż przejść Szlakiem podziurawionych płuc czasami w śnieg czy deszcz Płacę mój własny dług gondola kończy rejs Masz tekturowy gwóźdź ? mam obusieczny miecz ! Przysiągłem donieść klucz.... więc nie przeszkadzaj nieść ! [Verse 2] Nie zapamiętuje twarzy zapamiętuje spojrzenia Milczę i pilnuję trasy choć wielu chce los pozmieniać Trzy razy na cztery razy jestem światkiem odrodzenia Boją się, że to oceniam ! a ja wiem, że tam nic nie ma ! Drewno na krawędziach szkła... wokoło pajęcza mgła Ucieczka mordercza wpław - wielu nie oszczędza ran ! Psychika zadręcza ich... wybierają cięcia brzytw Jak by żaden nie chciał żyć... już nie ważne wejść na szczyt !? A kiedyś kto by pomyślał, że strach zmusza tak do wyznań Widywałem ich w snach, w których czarne niebo błyska ! Zakładam, że nie znają słów aramejskiego pisma Nieistniejąca gondola i nieistniejąca wyspa Nieistniejąca podróż na nieistniejącą przystań Szklana rzeka nie istnieje jak stalowe urwiska A zdarzenia i zjawiska istnieją prawie w zapiskach Tylko ja jestem na prawdę - póki kartka jest czysta Zobacz we mnie kogo zechcesz ! do zobaczenia gdzie chcesz ! Bo póki mi grają świerszcze w pamięci a rzeka szepce ! W ręce granat trzymam... stoję... Bóg zapomniał o zawleczce ! Witam gości jak kapitan tego balu na żyletce ! [Hook] [Tekst - Rap Genius Polska]