Święty Mikołaj - Katana Mistrza 666 lyrics

Published

0 136 0

Święty Mikołaj - Katana Mistrza 666 lyrics

[Verse 1: Jeżozwierz] Uciekaj na wzgórza, dolina już płonie I tak trafią w twe skronie moje myśli lotne Pusty jest podest, bo od niego stronię Nie spocznę na tronie na twe prośby pokorne Barwy ochronne na odlanym w betonie 64-polowym poligonie Moje dłonie dzierżą rękojeść, bieleję kłykcie Ciśnienie rodzi iskrę, tu wolno palić - tyle Ta, widziałeś, byłeś, nie przerywam jak rdzeń Dalej zadaniem dekapitacje Dalej ostrzy taniec, artefakt bije blaskiem Twój najgorszy koszmar, to mój cień na ławce Stres na czaszce, kiedy słyszysz szelest liści Bieg za światłem, niemy krzyk od mej zdobyczy Widzisz, karmię się twoim szaleństwem Czyste cięcie pośród brudu jest mym celem Brrra! [Verse 2: Jeżozwierz] Poranna mgła okrywa sztywny korpus Powieki rozsuń, kadr na siatkówce oczu To błysk na ostrzu, gruba kobieta śpiewa przebój Nie wygrażaj niebu, Charon odbija od brzegu Parostatkiem w długi rejs - Krzysztof Krawczyk Niestety ta wersja nie poleci na rotacji To pole walki, przeładowanie jak metronom Hołd okopom, z pochyloną głową czyszczę broń swą Na plastik rokosz, kanałowcy sieją pogrom Będą historią, bynajmniej nie książkową Zakażoną zoną. Będą krążyły anegdoty O mocy, którą chcieliśmy natchnąć bloki Taśmy naboi rzucone na gruzowisko Tym niedobitkom, dla których fejm to nie jest wszystko Nie zginą ideały i wartości, bracie Ostatni z Plutonu stoi tu na warcie Salut! [Tekst - Rap Genius Polska]