RYGYRY - Odpady lyrics

Published

0 244 0

RYGYRY - Odpady lyrics

Drzwi, klatka, okrągły przycisk, winda Grzmi sąsiadka zachowuję się jakby mieszkała w Buckingham Palace jej ma pięć pomieszczeń Taras jest choć za mały by odczuwać jakiekolwiek dreszcze Więc zostaje zwykle pod sufitem Ten popękany rytmem i wyblakły przez jupiter Ten sam facet obok i jego zapowietrzony kaloryfer Myśli nad opcją nową, czy kolejnego na oku ma jej komitet Są wielce szczęśliwi jest im wesoło jak nigdy Ona wiedzie karierę diwy, on dzięki mozołom eee...on zawsze był ambitny I łypią na siebie nadal żądnymi krwi już przekrwionymi oczętami Widocznie coś zostało z okresu dojrzewania Mimo, że zdążyli go przebiec, a to nie lada sztuka przecież być takim samym Zaocznie wierni swoim ideałom nie przewidzieli procesu przemijania On snuje niekończącą się opowieść na łonie modliszki Ona niespiełnione ambicje księżniczki trwoni na nim Obiecał miliony monet i koronę za taką żonę mówił wszystkim (ah ci zakochani) Teraz żałuję że jedyne co co może dowieźć to podanie o urlop tacierzyński I tkwi codziennie z pytaniem na ustach: cóż za bestyja zniszczyła me amerykańskie plany A odpowiedź na nie jest pusta, może drzemie w pomyjach pospólstwa, a może jest ogólna jak mieszczańskie gusta A może bałeś się nie być takim samym By nie dostać nagany Od waćpaństwa Zmarnowana szansaaaaaa