W naszym przypadku nie ma jak sie rozstac bez skrupólów Bo nawet po kilkunastu latach czulbym posmak bólu Na ustach znów lapie mnie furia, trace verve na dzien Na pytanie co u mnie odpowiadam nerwem ze pech Ze zdjec nie mam juz eufori mam wieksze cierpienie Mówia zebym byl spokojny to tylko marzenie Tak jak to ze ponoc zmieni sie cos I odmieni sie los bo oboje zmeczeni przez to juz Strasznie - twoja psychika kruszy sie jak skala I raczej powninnas to szybko rzucic mimo straran Bo lzy sa najgorsze gdy spadaja bez podstawnie Ty wiesz ze bylo by dobrze gdyby bylo tak jak dawniej I nie mam nic teraz, bo tylko o tym mysle Szybko zjawilem sie w twojej glowie to szybko znikne I milkne jak slysze twój glos który chcialby odejsc Ale nie moze bo uzaleznil sie na moment Bezradnosc czlowieka wielka jest I serca lek kiedy nie mam pewnosci czy poradze se Sek tkwi w tym ze poswiecilem wszystko Teraz moge tylko uniesc brwi i powiedziec ze mi przykro (REF x2) I choc bede zimny to ogrzeje mnie napewno Mysl ze z innym jestes bardziej szczesliwa niz ze mna Dzis te blizny goja sie wolno i ciezko Ale musze byc silny jakos przejsc przez pieklo I znowu chce mi sie puscic z dymem nerwy Niby to rzucilem ale zostaly sterty Przyzwyczajen tak jak to ze czasem klamie I ze znasz juz mnie na pamiec i ze ciagle cie tu ranie Czuje gorycz to nie ma brzmiec poetycko Ale do tej pory mysle ze poswiecilem wszystko Slusznie choc róznie bywalo i bywac bedzie Ale próznie by bylo zostac samym wolalbym zniknac predzej Bo po co istniec jak nie ma dla kogo Bo po co blyszczec jak nikt nie patrzy Ja nie znikne moge nawet dac slowo Masz we mnie oparcie to w zupelnosci starczy (REF x2)