1.Nie wszystko złote co się świeci, teraz wiem to brat Komuś zaufać, komuś zaufać to jedenaście liter Jedenaste przykazanie choć stara śpiewka Nie zmieniło się tu nic, wcale Kobieta kocha, ale czy to mówi szczerze? Kiedy Ty czekasz w domu na hotelu ktoś ją bierze Nie jesteś lepszy, tylko dziwki pieprzyć Tylko hajs zarabiać po trupach, smutna prawda Dzisiaj wartości zaginione jak afgan Ze świecą szukać, dziwna sytuacja to Pierwsza z brzegu i życie w ciągłym biegu Zawiść, zazdrość serdecznych kolegów Morda jak szmata, więc nie pierdol o szacunku Nie naprawi tego gość od wizerunku Haniebny jak sołdat, nie lojalny jak brutus Twoje imię to Judasz, synonimy szacunku Historia pokazała, że nie warty nawet grosza Gadasz dupą, bo ci bliżej do rynsztoka Nie znajdziesz zrozumienia tu, gdzie zamknięte kręgi Znów ślad pozostał jak na ciele pręgi Brak moralności, widoczna będzie skaza Czyli brak tu wartości dopełnienie całości Ale jak tu w życiu zachowana jest symetria Trafisz z nędzy to i spotkasz tu człowieka 2.Komuś zaufać to powierzyć swoje słowo Nie zdradzać, do grobu tajemnice brać ze sobą To niby banał, nie traktuj tego wyrywkowo Dzwony biją na alarm, ktoś zachował się chujowo Znów nie tędy droga od przyjaźni do wroga Ból zostaje na długo uciążliwy jak ostroga Bóg może da mi siłę bym zaufał Ci od nowa Trud, który pokonałem tylko wzmocni moje słowa Eliminuje tych co me imię chcą szkalować Jeśli ufam to na stówę w grę nie wchodzi tu połowa Przejechałem się parę razy, dziś nie wszystkim bym wybaczył Wytnę daty z kalendarzy, z głowy obrazy usunę Mam wstręt do zarazy jaki zesłał nasz gatunek Zawsze cieszą Cię porażki, bolą powodzenia cudze Nie ostudzę tych relacji Nie cofnę sytuacji, więc Szanuj siostrę, brata jak szacunku nie chcesz stracić 3.Dwa razy do tej samej rzeki nie wejdę, bądź tego pewien Sparzony doświadczeniem więcej przekonać się nie chcę Na tacy oddam serce jeśli jesteś moim bratem Kamratem, nie cichym katem co za plecami jadem pluję Kontempluje ciszę, śladami piszę, kreślę długopisem to co widzę i co słyszę Błędów nie zliczę, gdy podpowiadał diabeł Chciał podawać ręke, apel aby wszedł na Babel Ty idź za stadem, ja chuj na to kładę Nie potrzebuję fałszywych słów, doskonale daje radę Poczujesz karmę, bo to nie idzie w eter Sam wiesz najlepiej, że przyjaźni nie zakupisz w sklepie To nie pojęte jak zaślepia cię zazdrość Chodzisz pod jej dyktando, wjebany w ciężkie bagno Uwierz mi nie warto kopać dołków pod innymi Zostałeś sam, finish Możesz tylko siebie za to winić [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]