RR Brygada - To miejsce lyrics

Published

0 162 0

RR Brygada - To miejsce lyrics

Znów zapada wieczór, znowu wstaje poranek Mówisz znów szare bloki chociaż gdyby był atamer Na twoim stanie lecz przejebane są te betony, które znane na pamięć Klatki schodowe, bloki, windy, piwnice, ławki przydomki, bracia, siostry, kamienice I multum życzeń wysłuchanych przez życie, które bardziej spompowane niż nie jeden biceps Widzisz? Widzę życie, które wszystkich jara, weekend na Kanarach poduszki w kształcie dolara Nowych papci para, która zaniesie cię na szczyty byleby uciec z pola bitwy Bądź szczery nawet gdy opuścisz te tereny to będzie się za tobą ciągnęło jak smród z rudery Uliczne opery, afery i ciągła pogoń żeby móc wypić tego, co zmarli nie mogą Pożerasz swój ogon a tak w głębi duszy myślisz, że nie zamieniłbyś tego miejsca na kraj kwitnącej wiśni Smród spalin diesli i opary z twego bistro sprawiają, że chce ci się rzygać i wciąż chodzisz z miską, Ale wdychasz ten smród i znów wpierdalasz kebab obmyślając plan, jak to zrobić by się nie dać, Ale nawet gdy opuścisz to miejsce to pamiętaj, że będziesz do niego powracać częściej niż myślisz Przypominając sobie wyścig, gdzie główną nagrodą był tylko zimny prysznic Wiesz, nie raz przechodziłem tą drogę przez zakamarki mego miasta A wokół deszcz, który zabierał wraz ze sobą stres, co obwieszczało problemów kres Wiesz, nie raz przechodziłem tą drogę przez zakamarki mego miasta A wokół deszcz, który zabierał wraz ze sobą stres, co obwieszczało mych problemów kres Prawie każdy Polak to ma, że narzeka na to, co ma, że znów zupa za słona, żona brzydka jak fiona, że Znów tania vifona zamiast kawioru i szampana, bo masz ładną płacę za pracę od rana do rana Oszczana brama, a w niej żule chlejące co się da nie można zebrać myśli bo tak głośno piszczy bieda Narzekasz na pogodę, na rządzącą trzodę wyobrażasz sobie Polskę opływającą lodem? Jadąc 20-letnim samochodem patrzysz na tych, którym się udało, na ich wypasione chaty Dla nich problem, to to że mają za mały basen lub to że dziewczyna syna ma za małą klasę Mase problemów, takie i takie, zależy od tego, jaki los wybrał pakiet Czy dostałeś coś o czym marzyłeś gdy byłeś dzieciakiem czy los pograł sobie z tobą i dostałeś figę Z makiem a teraz masz widok z okna na domy szklane i czasem narzekasz, że urodziłeś się za karę, Lecz w głębi serca czujesz, że gdybyś tylko mógł urodzić się jeszcze raz to i tak tylko tu Wiesz, nie raz przechodziłem tą drogę przez zakamarki mego miasta A wokół deszcz, który zabierał wraz ze sobą stres, co obwieszczało problemów kres Wiesz, nie raz przechodziłem tą drogę przez zakamarki mego miasta A wokół deszcz, który zabierał wraz ze sobą stres, co obwieszczało mych problemów kres Chcesz mieć tłuste życie i chude problemy, tyle weny żeby szczeny szurały ludziom po ziemi, Wysokie tantiemy i być zawsze tam, gdzie my, wiesz co słyszę to co krok my to wiemy, Chcesz mieć wielki pałac, lokaja i statek, basen, samolot i fur cały pakiet, Przedni czy tylni napęd do wyboru, ale nie wyrwiesz tego z kim na polu Kołuj awionetką aż dam sygnał do startu i odleć tam, gdzie nie widzieli hajsu, może kupisz coś na Co tu trzeba pracować Nie wystarczy mowa by rapować Polski połowa, Polski ¾ robi taki rap, że idź utop nad wartę, flow Martwe tylko 2 metry pod glebę 1,2,3,4,5,6,7 Nie jeden miał takie marzenia by stąd uciec a wszystko kończy się w kostnicy albo w domu uciech, Gdzie ludzie chcą odskoczyć od swej codzienności w krainę, gdzie dość im mdłości, gdzie się nie Pości Oo to nie jest kraj dla ciebie to może wyjedziesz i osiedlisz się na stałe na Kretę, bo to twój eden jak Wiedeń tu biedę chwytasz jak lepen gdzie paszę hoduje lepper i charczysz jak dave gahan .. Znów zapada wieczór, znowu wstaje poranek, mówisz znów szare bloki chociaż gdyby była atamer Na twoim stanie, lecz przejebane są te betony, które znane na pamięć Wiesz nie raz przechodziłem tą drogę przez zakamarki mego miasta A wokół deszcz, który zabierał wraz ze sobą stres, co obwieszczało problemów kres Wiesz nie raz przechodziłem tą drogę przez zakamarki mego miasta A wokół deszcz, który zabierał wraz ze sobą stres, co obwieszczało mych problemów kres Każdy z nas ma tu swoje miejsce, do którego chce wrócić, Każdy z nas ma tu swoje miejsce, w którym chciałby się budzić, Ale to miejsce, w którym chciałbyś żyć na co dzień po prostu nie zawsze jest twoim domem.