Rozbójnik Alibaba - To nie koniec świata lyrics

Published

0 169 0

Rozbójnik Alibaba - To nie koniec świata lyrics

[Zwrotka 1: Peja] Mimo ludzkiej niechęci nadal przejawiam aktywność To strach przed oceną niszczy Twoją kreatwyność Czasem wchodzę i czytam 'Tylko regres i komercja' Wolę regres artystyczny, od regresu społeczeństwa Czuję wdzięczność, za nowe zycie, za piękno świata Za miłość ludzi, wsparcie brata, bez kata Chcieli bym zszedł, bo spędzam gnidom sen z powiek Choć obecnie ze mnie niespotykanie spokojny człowiek Witam w krainie absurdu, młodzi chcą dziś zbyt wiele Po co być piekarzem, jak mozesz zostać dilerem Ulice uznał za matkę, będąc brudnym bękartem Ojca nie zna, do szkoły w kratkę, przyszli łatkę Uliczny fighter i bez wątpienia psychol Spróbuj okazać empatie nawet najgorszym typom I tak bezustannie mkniesz, po koleinach losu Życie samo podpowie jak masz znaleźć na nie sposób Znam upiornie trzeźwy świt, wiem, że słaniasz się po wczoraj Z własną głową pod pachą, byle do wieczora, byle do wieczora [Refren: Lady Punk] Podnieś się i walcz, chociaż to nie takie proste Bo za rogiem znów, czeka Cię kolejny cios Zmieniaj w sobie świat, kochaj chwile te najprostsze Nie obiecał nikt, że tak łatwo będzie nam [Zwrotka 2: Peja] Linijki same się kleją, gdy otwieram serducho Po prostu słucham tej pętli, tak trenuje na sucho Kiedyś o suchym ryju, i siedem tłustych lat było Dziś to umiar, szacunek, plus zaufanie i miłość Dramatem było tak spieprzyć kilka lat swego życia Dramatem były zapicia, na nieświadomce zazwyczaj Ryczaut na barze nie daje zysku a straty Liczone w latach upadki i wzloty, co nie mam racji? Kumasz szmer irytacji, bo temat niewygodny Bo jestem jak ciuch z lumpeksu, pośród tych krzyków mody Rządzi Rap and Roll, nie mogę was za to winić Że większość raperów rzuca swe nałogi jak Wini Nie Persona Non Grata na tych rewirach jak kiedyś Choć po swojej robocie, zwijam mandżur, nie kielich Nie mam pragnień jak wtedy, gdy co rusz weekend śmierci Panny, proch, i koleżki, klimat ciężki, wiem to kręci [Refren: Lady Punk] [Zwrotka 3: Peja] Pamiętasz stare czasy, szeptałeś, że jestem zerem Bo co wieczór szampan w otoczeniu striptizerek Bandziory, prostytutki i cały ten element Różne miastowe typy, którzy dla psiarni celem Luzak rozpaczliwie szukał Suzan, a częśniej guza Nocny klub, czarna muza, i czas by się odurzać Nie ma co się wkurzać, jeśli nie jesteś w temacie Kwestią czasu jest to, że się zatracisz bracie Mam receptę na szczęście, choć mówią, że takiej nie ma Unikaj głodu, zmęczenia, gniewu, osamotnienia Czego jeszcze Ci trzeba, żebyś zaznał spokoju To Ty sam decydujesz o swoim szczęściu ziomuś Odpuść sobie ludzi, na ktorych nie możesz liczyć Unikniesz rozczarować pozornie zostając z niczym Koleś z tyłu znów mu życzył, i zapadł się pod ziemie On nie jest Ciebie wart, nigdy nie był przyjacielem Zejdź na ziemie człowiek, wszystko ma swoją cenę To nie koniec świata gdy ktoś wykorzystał Ciebie To nie koniec świata nawet gdy zaliczasz glebę To nie koniec świata, podnieś się, zmień siebie [Refren: Lady Punk]