Rover - Brak mi lyrics

Published

0 111 0

Rover - Brak mi lyrics

[Verse 1: HuczuHucz] Pamiętam, kiedy jeszcze inny tu był ten powietrza zapach I brak mi czasu, który nadal prędko spieprza w latach Brak mi wieczorów, kiedy nieznany był melanż Pierwsze pary, niektóre z nich przetrwały do teraz My w klatkach lub melinach, bo często lało za dnia Przynosiła rap na taśmach, nagrywała nam go z radia Dziewczyna jak każda inna, miła jak żadna Była jak czarna bila, bo wpadała tam ostatnia I nigdy nic nie piła, zawsze dwoje trzeźwych oczu A, gdy wychodziła nie umiałem do niej więzi poczuć innej Niż to, co było, wtedy między nami chyba dziwnie, miłość Czy jakoś tak to się nazywa Dzisiaj znamy się gorzej, bowiem musieliśmy dojrzeć I mijamy się na dworze często unikając spojrzeń I myślę o niej ciągle, choć byliśmy niepoważni I brak mi jej najmocniej, lecz to wymysł wyobraźni jest [Ref. x2] Brak mi słów, poza jednym, dlaczego? I brak mi znów, prócz jednego I dobrze wiesz czego brak mi znów I sam nie wiem czego brak mi już i czuje niemoc [Verse 2: Rover] Brak mi skrzydeł, by się wznieść ponad asfalt Upadły anioł co zostawił serce w zastaw Obwiązał pętlę na szyi, to namiastka błazna Chciał przez nią skoczyć, choć nie była tego warta W śnie, stałem nad nim i trzymałem sznur w palcach I kurwa, gdybym wiedział, że ta chwila jest ostatnia Stanąłbym przed nim, za nim i trzymał, by złapał oddech (czemu dałeś mu odejść?) I brak mi go Boże, jak Uli na co dzień Jak przyjaciół, gdy sam zostajesz na lodzie Jak ludzi, którzy jak ja pójdą za ten rap w ogień Bo mają tylko to nic więcej, więc niosą płomień Pozwalam sobie na wszystko, za wyjątkiem skargi Choć słyszałem raperów, co klękają do laski Ponoć jestem dobry, ale czegoś brak mi Brak mi wiary w siebie, to nie wymysł wyobraźni [Ref. x2] Brak mi słów, poza jednym, dlaczego? I brak mi znów, prócz jednego I dobrze wiesz czego brak mi znów I sam nie wiem czego brak mi już i czuje niemoc [Verse 3: Leh] Kiedyś flaszka na trzech wypijana w parku Którą ktoś z nas wyniósł starym z barku Szybko podawana z ręki do ręki Zacieśniała nasze szczeniackie więzi A dziś usiądziemy przy stole, parę lat starsi A butelka na blacie zadziała jak zapalnik I trochę brak mi tych czasów, Menciu Kiedy alkohol nie podnosił mi temperamentu Może przez to szukałem spokoju w samotności W momencie, kiedy potrzebowałem bliskości Pamiętasz? Mieliśmy pokazać plecy światu A skończyło się, jak zwykle, pierdolone fatum Dziś zakładam kaptur i udaję się w te miejsca Okryte goryczą, ale i tak chcę pamiętać o tym Czego dzisiaj tak bardzo brak mi Choć nie wiem, czy to prawda czy wymysł wyobraźni [Ref. x2] Brak mi słów, poza jednym, dlaczego? I brak mi znów, prócz jednego I dobrze wiesz czego brak mi znów I sam nie wiem czego brak mi już i czuje niemoc