Rockets - Urodziłem się by żyć lyrics

Published

0 111 0

Rockets - Urodziłem się by żyć lyrics

[Verse 1: El Grego] Jestem królem swego życia, i panem swego losu Puszczam wielkie chmury mgły siedząc w pozycji lotosu Lewituję nocą, by wciąż słuchać muzyki Sen do mnie nie przyszedł, kiedy JC przysłał bity Swoją drogę oświetlił mi pan z jasnego nieba Wierzę w wieczną przystań, z której powrotu już bracie nie ma Chodzę nocą po Edenie, pod stopami ciepła ziemia I tak samo, jak Chrystus mam swój krzyż do uniesienia Długo będę musiał pokutować winy naszych braci Lecz zaczynam od win swoich, by kolejny brat nie stracił Wybrałem tu tych prawdziwych, pozbierałem wszystko w całość Wiem, czego chcę i z jaką dumą chcę żyć tu na starość Jak dożyję, a jak nie, nie zapomnij o mnie nigdy Kradnę dożywotnie wszystkie piękne chwile, wybacz krzywdy Jubal był geniuszem, niestety to potomek Kaina Stąd nie zawsze moja miłość to wspaniała kraina [Break x2] Chodzę swoimi drogami, mocną dłonią trzymam los Powiedz, ile chcesz od życia? Bo ja wciąż nie mam dość Sam ustalam granice, odpowiedzialny za słowa Świadom zasad mogę robić wszystko, co mi się podoba [Verse 2: Vixen] Wchodzę w bit, myśl, co chcesz, będę tu Jestem nim, nawet gdy widzisz na mej ręce brud We mnie Bóg mówi mi, że jestem na tej ścieżce znów Wiem, że trud mnie nie minie, gdy płynę po rzece słów Jestem z gór, codziennie czuje ich potęgę Jestem panem swego losu, czasem kłuje mnie to w serce Bo gdy wpływa we mnie ból tylko mogę mieć pretensje Do swoich mądrych bzdur, które się przepychają we łbie To dla mnie jest najlepsze, mimo wszystko jestem dumy Bo wszystkie blizny, wiem, że mają głębszy sens od studni Mów mi: głupi mędrzec, głupi i głupszy, ale nie sztuczny Ja widzę głębie w dżungli i w puszczy I tam, gdzie, nikt nie widzi, bo nie patrzy na tych niżej I się boi albo wstydzi nawet matki swojej widzę Ja się nie wstydzę dziś życia, jakie wiodę Bo to moje życie i sobie zrobię, co chcę, wszystko mogę [Hook x2] Jestem panem swoich potrzeb, a ty co chcesz, sobie myśl Mam tu czas, by złapać oddech, bo czasem wolniej lepiej iść Moje serce czasem brudne, wiem, że dziś ma po co bić I choć żyję, żeby umrzeć, to urodziłem się, by żyć [Verse 3: El Grego] Jestem królem swego życia i panem swego losu Wkładam pięści w swoje wersy, poczuj siłę mego ciosu W ludziach widziałem kopalnię, później zostałem górnikiem Uderzam kilofem w serce tak okradam swoją klikę Biorę złoto, przetapiam i wysyłam braciom sztabki Zapewniam im dobry sen, jak za dziecka całus matki Okna na oścież otwarte, tobie przeciąg w swoim życiu Miałem w głowie czarny obraz, a dziś nabrał kolorytu Wciąż buduję legowisko, turlam głazy pod Twą górę By móc schować się w niebiosach całych otoczony murem Nie wiem, ile piasku zostało w górnej bańce klepsydry Dlatego szanuję czas, co dzień patrząc na swe blizny Szefa Muzułmanina miałem, mam znajomych Buddystów Piłem wódkę z Żydami I paliłem coś dla zmysłów Tolerancja, to nie problem, szanuję inne wyznania Słucham czarnej muzyki, filozofię żółtą przyswajam [Verse 4: Vixen] To jedyne, co mogę dać ludziom, co chcą mnie zniewolić biznesem Bo tylko tu latam tak, jakbym był jedyny wolny na świecie Ja zabiłem w sobie ten strach, albo stał się przyjacielem Bo teraz chce mi się śmiać, myśląc, że bałbym się na scenę wyjść Zapominam o kodeksie, który lata mi wpajano Tylko otwarte serce może wysłać doskonałość Nie widzisz, kop głębiej, jak więzień z Guantanamo Aż zobaczysz światło, światło [Hook x2]