Rap Addix - 9 maja lyrics

Published

0 125 0

Rap Addix - 9 maja lyrics

[Verse 1: Junes] Mówią że kochają cie jak umierasz albo odchodzisz Dlatego tyle razy chciałem to zrobić Przerwana linia - definicja zejścia w chwale Gniecie mnie presja stale, nie chce przestać, ale Czasem inaczej nie mogę jak wtedy w Sokołowie Kiedy czułem się lepszy puszczając tracki w obieg Przedszkole to trauma - nie chciałem grać w piłkę Stawałem sam za winklem nakręcając nawijkę Głupie gadanie do siebie tak mi zostało do teraz Choć jak dzwonisz wole nie odbierać Biorę majka i statyw to atrapy przyjaciół Ty też odejdziesz jak obelgę trafisz na tracku W zerówce być moim kumplem - to się skreślić To ten co, nie umie pisać i leworęczny Poradnie psychologiczne i praca nad piórem Może dlatego dzisiaj piszę - to tak cię kuje Serce ponad rozumem, zawsze impulsywnie Więc pierwszy dawałem w ryj by dostać w pizdę Do sportów zero talentu wybierany z ostatnich Konsekwentnie coraz lepiej by do składu trafić Otoczony kolegami by podnieść status Przychodziło co do czego byłem niedostępny Nie mogłeś mnie dostać wtedy jak w Sokołowie cracku Byłem tak dobry jak moje ówczesne wersy Zawsze pod prąd bywało, śmiech za plecami Jak spuszczałem niżej spodnie jak prawie baggy I na słuchawkach Nastukafszy chociaż się śmiali W szóstce wtedy prawie nikt tego nie czaił Odrzucony w środowisku z powodu pochodzenia Nie jesteś z bloku, stań z boku albo do widzenia Na początku liceum zmieniłem kaptur na koszulę Dostałem gitarę, chciałem być Limp Bizkit Jak z każdym z posunięć - niezrozumiany Junes Ale nadal szukam melodyjnego basisty Zresztą jebać, liceum wspominam najgorzej Choć nie narzekałem na to jak było w szkole Jak wspominam dzieciństwo to się zastanawiam Jak bardzo zmieniłem się od dziewiątego, maja