[Zwrotka 1] Z każdym kolejnym wywiadem Odczuwał pytania jak szczęki imadeł Gdy otwierał usta, to ciągle te same Odpowiedzi rwało nieznośne ziewanie I lepiej być śmieszną niemotą Niż mimo woli pożytecznym idiotą Bo walczył zażarcie i ginął bez przerwy Za sprawy co innym nawet nie przeszły przez myśl Bądźmy szczerzy, kogo obchodzi Bangladesz? Ja nie wiem nawet gdzie leży, po co się spinać jak frajer żądać dobrych manier od masowych rzezi Weź ty już skończ z tą Afryką Biali też nic nie dostali za friko I nie płacz, że lasy są równane z ziemią Kurwa, kto jest ważniejszy - człowiek czy drzewo? Nadzieja matka, umiera ostatnia Lecz wciąż tak łatwo stwierdzić Na przyszłość prognoza jest marna Bo wciąż nie chcą zmądrzeć jej spadkobiercy Hojna natura w przypływie perwersji Dała dwa końce kijom, bo sens Lubi spacerować pomiędzy Lub być tu i tam, jak... Ojciec Pio [Bridge] Nigdy nie wiesz Czy los się śmieje do ciebie czy z ciebie Wszystkie znaki na ziemi i niebie To kropki... kurzu... łączone przez... przewiew Co możesz zrobić? otworzyć drzwi, okna Patrzeć przed siebie i łapać kosmiczne okazje I lepiej nie pytać, czy warto Warto? [Zwrotka 2] I robił ten najnowszy projekt Z ludźmi poznanymi przez przypadek Z tym dziwnym uczuciem Że nie mogło inaczej być. Proste – Bisz / Radex I głowił się nad tym Dlaczego niektóre wśród setek małych niewydarzeń Wciąż znajdują siebie jak rymy Łączą swe siły i zmieniają życie na amen Jak wtedy, gdy był w klubie W którym nie miało go być, bez kasy, humoru – Ty widzisz to Boże i nie grzmisz! – pytał I wyłapał nagle sycylijski piorun Nazajutrz mówił rodzicom, że poznał swą żonę i się nie mylił Do tego jeszcze nim ją poznał, miał od niej zdjęcie Okładka na epce „zimy” Okoliczności robią zbiegowisko, a opisać wszystkie to kłopot Zwykle to w Gizie jest Sfinks Ale wtedy Giza był w Sfinksie - Sopot Kacper, Abelard na jego koncercie? Pewnie dostałby tachykardii Lecz wątki w tkaninie przypadków chciały biec dalej I biegną – widzimy się w Adrii I jak tu nie wierzyć, że los się uśmiecha Mimo że wciąż jest pod górę Szczególnie gdy w rodzinne gniazdo wlatujesz Niepewnym łukiem z pijanych podwórek I coraz mniej czasu, chcąc nie chcąc Zacieśnia się przyjaciół krąg, lecz wierz mi Pamięta o wszystkich bliskich i wie Że nie dotarłby tu nigdy bez nich [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]