Psycho Tatuś - Alternatywa na Orchidei lyrics

Published

0 195 0

Psycho Tatuś - Alternatywa na Orchidei lyrics

Widziałeś Orchideę we mgle? Alternatywę, co grzęźnie w wodzie? Kiedy kurs zmienia się, wielu już wie, że ktoś goni mnie Mówią na mnie Alt przeklęty, choć płynę tam za ich błędy W ciszy, która zabija mnie na morzach wątków krętych Odwiedzałem takie serwy, których admin nie odwiedza Anioł już nie ma serca - pakuje plecak Z każdym dniem się utwierdzam, ten serwer upośledza Zabiera, jak złodziej, część ciebie Wtedy zaczynasz grę z tronu zasiadaczem, ciemny serwer A smak legendy już tak nie smakuje, powiesz, że nie? Podnieść siebie, nie ma szans na odtworzenie Klanu, którego zniszczyło trzęsienie Klan z gwardzistych tarczy, myśli szybkim maratonem Pod pokładem czarny lakier, drzwi do kajuty całe czarne Belki spod bosych stóp, dla których każdy Alt jest bratem Rozmarzeni prości gracze, każdy marzy, że jest ptakiem Chcą przepłynąć przez morze na ląd, który kusi jedwabiem I noszą myśli skrzydlate daleko za privów archipelagiem Jeszcze, gdy są na Alternatywie płynąc nią do przeznaczenia Alternatywa tonie powoli, nie zatonie Orchidea Niosę czarny alt morzem privovych serc Za kolizji szczyt na ziemię globalich serc Gdzie legend szum budzi drzemiący gniew I szary wojenny świt znowu zawija w pleśń Czuję, jak mgliste morze łapie ze mną więź A ten złowrogi zgrzyt przydusza mą pierś Dla mnie to zapis nut do potępionych miejsc Bo z potłuczonych szyb też można klan wznieść Dźwięki sztormów na morzu powoli niszczą sieć Widzę je z bliska bowiem siedzę z nimi też Ciągle trzymamy kurs precyzją zimnych pchnięć Nie czuję nic, bo wiem, że lepszy sztorm, niż koniec Szlakiem morskich dróg, czasami w śnieg, czy deszcz Płacę mój własny dług, Alternatywa kończy rejs Masz od Canthara glejt? Mam tylko bilet na śnieg Przysięgam donieść alt, więc nie przeszkadzaj nieść Nie zapamiętuję outów, zapamiętuję nicki Milczę i pilnuję trasy, choć wielu chce podłoże pozmieniać Trzy Alty na cztery Alty są świadkami na Sybir wydalenia Boją się, że kwiatów oceniam, a ja wiem, że tam nic nie ma Priv dryfuje obok nas, wokoło mglista powłoka Ucieczka mordercza wpław - wielu fałszywych klanowiczów Psychika zadręcza ich, wybierają władzy zgrzyt Jak by żaden Altem nie chciał być, już nie ważne walczyć o szczyt? A kiedyś, kto by pomyślał, że strach zmusza tak do wyznań Widywałem ich na privach, który marna żałość błyska Zakładam, że nie znają słów mojego pisma Nieistniejąca Alternatywa i nieistniejąca kolizja Nieistniejąca podróż na nieistniejący global Mglista Orchidea nie istnieje, jak stalowe urwiska A zdarzenia i zjawiska istnieją tylko w moich zapiskach Tylko ja jestem ciałem, póki kartka Orchidei jest czysta Zobacz we mnie gracza, jakiego zechcesz Do zobaczenia, gdzie chcesz Dopóki mi grająca na Alternatywie, a mgliste morze szepce W ręce granat, trzyma, stoję, Budda zapomniał o zawleczce Witam Altów, jak kapitan tej Alternatywy na Orchidei Niosę czarny alt morzem privovych serc Za kolizji szczyt na ziemię globalich serc Gdzie legend szum budzi drzemiący gniew I szary wojenny świt znowu zawija w pleśń Czuję, jak mgliste morze łapie ze mną więź A ten złowrogi zgrzyt przydusza mą pierś Dla mnie to zapis nut do potępionych miejsc Bo z potłuczonych szyb też można klan wznieść Dźwięki sztormów na morzu powoli niszczą sieć Widzę je z bliska bowiem siedzę z nimi też Ciągle trzymamy kurs precyzją zimnych pchnięć Nie czuję nic, bo wiem, że lepszy sztorm, niż koniec Szlakiem morskich dróg, czasami w śnieg, czy deszcz Płacę mój własny dług, Alternatywa kończy rejs Masz od Canthara glejt? Mam tylko bilet na śnieg Przysięgam donieść alt, więc nie przeszkadzaj nieść