Przemysław Gintrowski - Achilles. Pentezylea lyrics

Published

0 185 0

Przemysław Gintrowski - Achilles. Pentezylea lyrics

Kiedy Achilles przebił krótkim mieczem pierś Pentezylei, Obrócił - jak należy - trzykrotnie narzędzie w ranie, I zobaczył - w nagłym olśnieniu - że królowa Amazonek Jest piękna. Ułożył ją troskliwie na piasku, zdjął ciężki Hełm, rozpuścił włosy i delikatnie ułożył ręce na piersi. Nie miał jednak odwagi zamknąć jej oczu. Spojrzał na nią, Raz jeszcze, pożegnalnym wzrokiem i jakby przymuszony Obcą siłą, zapłakał - tak jak ani on sam, ani inni bohaterowie Tej wojny nie płakali - głosem cichym i zaklinającym, Niskopiennym i bezradnym, w którym powracała skarga I nie znana synowi Tetydy - kadencja... Kadencja skruchy. Na szyję, piersi, Kolana Pentezylei padały jak liście rozciągnięte samogłoski Tego trenu i owijały się wzdłuż jej stygnącego ciała. Ona sama gotowała się do Wiecznych Łowów w niepojętych Lasach. Jej niezamknięte jeszcze oczy patrzyły z daleka Na zwycięzcę z upartą, błękitną - nienawiścią. Ona sama gotowała się do Wiecznych Łowów w niepojętych Lasach. Jej niezamknięte jeszcze oczy patrzyły z daleka Na zwycięzcę z upartą, błękitną - nienawiścią.