Mówię Ci, jak stoję, ta zabawa źle się skończy, Przecież wiesz kochana, nas od dawna nic nie łączy. Mimo wszystko jednak, myśl po głowie mojej chodzi, Zróbmy to raz jeszcze, póki wciąż jesteśmy młodzi. Już znalazłem miejsce w kamienicy, tej po Żydach, Weź ze sobą świece, bo na pewno nam się przyda, Będzie tak jak zawsze, mierz zegarkiem czas dokładnie, Odetniesz mnie, kiedy czapka z głowy już mi spadnie. Za mało czasu, za mało szans, By wreszcie odbić się od dna. Za mało siły, za mało nas, By odbić się od dna. Proszę, nie rób tego, nie wiem, czy mi starczy siły, Wiesz, jak mnie przeraża, kiedy Ci wychodzą żyły. Proszę, nie panikuj, tyle razy to robiłem, Już bez tego nie potrafię, nic dobrego nie stworzyłem. Nawet nie wiesz miła, jak jest trudno dziś artyście, Jestem wyczerpany, nic nowego nie wymyślę. To już raz ostatni, Ciebie miła o to proszę, Teraz zamknij oczy, miej gotowe w ręku ostrze. Za mało czasu, za mało szans, By wreszcie odbić się od dna. Za mało siły, za mało nas, By odbić się od dna.