Oxon - 100 naboi ( Supermoce) lyrics

Published

0 357 0

Oxon - 100 naboi ( Supermoce) lyrics

Verse: Oxon Pierwsyz strzał, taki na rozpęd, ostatnim ostrzeżeniem rozpocznę Zdejme cię w moment, utopię cię w rzece, bo takie masz ośle znaczenie potoczne Tę samą rzekę pod spalonym mostem, nie licząc się z prądem, przemierze ziom w poprzek Aż tak ci ciąże? Przy mym porodzie masz problem, bo nawet jak nie chcesz to poprzesz! Strzelam na oślep, wchodzę do klatki skurwiela, co drzwi mi otwiera na oścież Siedzi, pilnuje serwera, a jedyna rzecz, którą zmienia to jebana pościel Blau! Blau! Niech baran spocznie. Blau! Blau! Ma przewaga rośnie I tak na ciecia już dobre pół dekady nikt tu nie czeka bynajmniej na ośce Dostałem opcję - masz tu neseser i setkę naboi nie do namierzenia I dowody zbrodni, jakoby na deser, bo to ty wybierasz kogo zgarnie ziemia Kto odpadnie teraz? O kim powiedzą, że przepadł i jest nie do odnalezienia A kogo przeczekasz by cienias w cierpieniach narzekał i peniał się wciaż nawet cienia Po-po-powiedz co wybierasz, powiedz swojej młodej młodej, że już nie będzie wesela Potem wołaj koronera, by zabrali worek, bo niestety po tobie będzie trzeba to pozbierać Co-co-co mi zrobisz teraz, głowa już cię boli, nie łudź się, że to migrena Wpędzę cię do grobu, to będzie kara ziomuś, za gadanie bez powodu, że się ciebie boi scena Dość mam narzekań na długą kolejkę, zwiedzanie gry w trybie full obserwator Rzucam się w wir, aż mi utną rękę, lub wrzucą ponownie przez grób do spectator Jestem jednym z tych, co skrócą twą mękę, wersem jak kulką masz tu mą podzięke Trafiam w twe serce i krótko na wejście kupujesz mnie w chuj jak za grubą kopertę Zwolnię trochę, bo co ma wisieć to nie utonie, typ mówi, że płynie, jedynie wodę może tu donieść Jego okręt jest Titaniciem, pora pogrzebu ziomie, masz opcję stąd znikać typie, zmiana reguł - biegun płonie! To już nie tylko ta góra lodowa, co czyha na twój nieuważny kadłub To dziura oxonowa - podkręcam klimat, wybijam im własny nadmuch Dziurę na wylot, mózg im wypłynie jak tylko się trochę te ciule nachylą Może se zrobią tę fryzure z grzywą, pasuje to typom jak żul w El Camino Wpadam tu z łusek lawiną, karabin na stół - Beryl, sprawdzaj man Wokoło łusek przybyło, follow me - Arthur Curry, Aquaman Silny, bezczelny, w dodatku szczery, ty jak mozaika się stapiasz z tłem Płyniesz z ekipą na majkach? Na moich statkach robisz za majtka, damn Zdejmę cię w minute, man, bo jestem kurwa Minutemanem Obrałem azymut, wiem, że w pięknym stylu zniszczę scenę Wbiję w ziemię mym pociskiem niczym moździerz spadnę z góry Albo spalę krzak jak Mojżesz, lecz nie wrócę z tamtej chmury Czarne dziury w głowie, w zakamarkach miejskich rozkwita rzemiosło Możesz być pewnym, że zostanę świętym tu dopiero kiedy przywita mnie Boston! Wbita na strzały w nieboskłon i tak nie powiesz mi, że cię nie ostrzegałem Szkoda jedynie, że zastawiasz mi drogę ciałem, bo głowa jest troszkę dalej Podziemny arsenał, mówią mi zguba, bo w głownym nurcie niełatwo mnie znaleźć Scena to ściema, będę miał ubaw, bo łatwo ją złamię, nie złapią mnie wcale Szybki jak kula, styl czysty natural, a gdy ty zamulasz, ja świadomie dalej Głośniki na fulla i bity gram pull up i z pizdy na czuja ja kanonier walę Widzę tych poważnych typów w grupach tam, ej typki w bramach Ja jestem poważny sam, blam, blam - wyciągam miniguna Hojnie obdarzam ołowiem ich ciała i robią mi hałas, lecz nie dobrowolnie Studzę ich zapał, chcą być jak Hamas i toczą na chama swą nierówną wojnę W wielu przypadkach skala głupoty przeraża, że tego nie mieści czerep Karabin dawaj, bo tenże czerep odstrze;e, a kul pewnie zmieści wiele Kolejny mówił, że jest liderem, kto by się chciał dłuzj pieścić z cwelem? Zero agresji, choć mogę go skreślić i przez moje teksty mierzyć się z L-em Mój notatnik śmierci - lista kontaktów, zebrałem ich setki, choć od elektryka nie widział nikt faktur Prędzej na łapie wyrośnie mi kaktus, nim byle raptus zdoła mi natłuc Wejdą grupami to zejdą seriami, ile by chamy nie zawarli paktów Przez to mów mi Deadshot, bo jest headszhot u mnie normą Moje logo jest złą mordą tych co też chcą tu pierdolnąć Wpadam lekko z świetną formą, strzelam celnie w rzecz dowolną Wreszcie pora bym się wściekł i pora biec po wieczną wolność Wie-wiesz co mordo, możesz szukać sensu w tym lub drugiego dna Prędko skończ to - pow, pow, luźny strzał, tak se lubię pograć Jebnąć w kosmos, sięgnąć w olstro i wpaść tu w kolumnie ognia Human Torch - ludzka pochodnia, Oxon - niecny skurwiel zbrodniarz Staram sięzwykle hamować przy ludziach, bo lubię wypalić coś niestosownego A gdy nie ma tego, to czasem potrzebąjest zwlec się i w te pędy biec do nocnego Ty też możesz biec, pocieszę cię - stoper Bardzo dokładnie odmierzy czas, w jakim odstrzelę ci stopę Wyżyję sie, okej? Pożyjesz, wiesz, trochę Lufa do ust - jesteś tym co jesz, więc jak na ironię pożywię cię prochem To dla każdego, kto mieni się kotem, a przez całe lata nie zmienił na jotę Korzysta z tego, że złapał odbiorcę, bo w Polsce jest w modzie docenić idiotę Medialne asy, ja - ukryty Joker Podkładam i bombę, pierdolnie, aż wylecą tu szyby z okien Ze swoim składem kruszymy se topę, to składa kamikaze - robimy zamotę I na co ci płatnerz, skoro każdy pancerz przebiję jak grotem przez linię tych zwrotek? Zostało dwadzieścia cztery, jak tobie godzin, na żadną pomoc nie licz, na darmo jak o mnie chodzi Na nagrobku napiszą ci ,,był marnością" i do dziś Nawet tatko w łeb zachodzi jak mógł cię łajzo spłodzić Ja mówię ci, że mówię serio, nie muszę tłumaczyć się i oddawać raportów Wychodzę na dach ze strzelbą, strzelanie w łeb to dla mnie zabawa dla sportu Paf-paf, sprawa jest łatwa, możesz drzeć i na mnie namawiać pachołków Gdy twoja banda zobaczy karawan twój, wyjedzie na stół karawan tortów Stypa? Niezły przypał, będzie triumfalną ucztą Bo skoro żyłeś jak pizda, jest bez ciebie lepsza ludzkość Tak więc krótko - miejsca ustąp, weź zrób w końcu rzecz raz słuszną Nie dowierzasz, gdy jak zwierza łatwo cię namierzam muszką Czacha na torsie, kogucia klata, przydałoby się na siłkę polatać Te, może jutro, zwinę nam bata, współczuję, że nie dożyjesz do lata Ratata-ta-ta, nudna ta gadka, ty - krótki huk i po krzyku Plama na kartkach i na chodniku. Widz, gapia, świadka - ni chuj Cisza wylewa się z ciemnych budynków, znów tylko w jednym oknie światło Strzał, strzał - oblewa cię strach, myśli w głowie natłok Siedzisz nad kartką, jakbyś tu za broń chwytał i do wojny dążył Niezły hardcore, nie masz ty gorączki? Niech no ktoś przytomny spojrzy! Skala zniszczeń niemożliwa, błedny wzrok przez przerost mocy Mogłem się nie odzywać, nosić maskę w dzień roboczy Coraz szybciej bije sercę, biorę swój ostatni nabój Korbą kręcę, broń do skroni, nie chcę więcej żadnych zabójstw ŻARTOWAŁEM Oxon - to co Revo? Karzemy im dłużej czekać? Revo - nie, myślę, że najwyższa pora przerwać ciszę