[Zwrotka 1: Otsochodzi] Obiecali mi prawdę, ale kiedy słucham tego Mam wrażenie, że to jest standardem Albo ja rozumiem nienormalnie Odpalam jazz na głośnikach, Warszawa mnie wita Nie mogę zadawać pytań zbędnych Bo wiesz, hajs mi jest potrzebny I albo teraz się ogarnę, albo mogę dołączyć do reszty Tych którzy mówią mi, że mają fajne życie Nowe buty na dwa miechy i kurwa wóda co weekend Ja siebie tak nie widzę Robię co mogę, by rozjebać pierwszą ligę Nie stoję w miejscu, dalej idę I znowu zajebany lecę do tej szkoły Nie chcę potem mówić, że ten rok był stracony Nie chcę potem mówić, że ten rok miał być moim Jak połowa tych raperów, ej skończcie pierdolić Otsochodzi znowu gramy żywy ogień Brudny styl na brudnych werblach oddam tobie [Zwrotka 2: Otsochodzi] W kółko widzę to samo, jak budzę się rano I męczy mnie rutyna, nie mogę dać za wygraną im Mam ten styl, jak B.O.K pcham ten syf Ty wack-MC, weź pokaż mi kurwa sk** Bo chyba nie rozumiem waszej gry po prostu Pcham ten rap dla zajawki i ziomków Tych paru bronków wieczorem na ławce I mam klimat jak Reno i Finker, Ty znasz mnie I wiesz, że idę swoją drogę, proste Bo kurwa wiem, że i tak kiedyś to osiągnę Ściągnę forsę za płyty na półkach Jak na razie tylko patrzę na stan konta i się wkurwiam Oby do jutra i tak co dzień I typie chyba trochę mam dość tego biegu za banknotem Podpisano młody Jan, Bitykradne WWA, stara szkoła, typie nie masz szans, ej