Ludzie kpią z nas, zanim nas zdążą poznać Biorą nas za przestępców, bo nie widzą w nas dobra Nie ma problemów, to nie ma przyczyn czy uczuć Przyczyny zawsze są, a uczuć nie ma bez zarzutów Nie znajdziesz w sobie Bonda, nie stworzył cię Hollywood Twardo stoisz na nogach, chcą okraść cię z twoich ról Bliscy nie chcą się oddać, nie wierzą w nasz intelekt W naszą muzykę, we wszystko, co w nas szczere Rujnują nasze plany, jesteśmy diabłami dla nich Biorą nas za nic, a w tłumie też jesteśmy sami Multum subkultur. To świat nas zmusza do buntu Co chcesz od chłopaków, którzy ciągle siedzą na murku Jeśli nie zmieniasz nam gruntu, nie podasz nam ręki? Kręci tym anielski pył i martwi prezydenci. Początek XXI wieku przyniósł sporo dobrych debiutów. Ci, którzy dotąd działali zespołowo zdecydowali się podjąć wyzwanie i skonfrontować się ze sceną w pojedynkę. Jednymz albumów kanonicznych dla tego okresu stała się „Muzyka klasyczna” Pezeta nagrana do muzyki Noona. To nie jest krążek doskonały. Producent zawiesił poprzeczkę wysoko przepięknie grając poprzycinanymi często do milisekund samplami, dopieszczając brzmienie perkusji, dbając, by klasycznych rozwiązań nie było czuć rutyną, by miały za to duszę ale sam rap pozostawia wiele do życzenia. Układanie puzzli z rymów decyduje o tym, że sporo tu grafomanii, nietrafionych, nieuzasadnionych porównań, gadania dla gadania jednak wówczas całość robiła spore wrażenie, a nawet więcej. „Seniorita” królowała na domówkach, kawałki takie jak „Re-fleksje” czy „Rap robię” niejeden dzieciak recytował z pamięci, ale dopiero „Ukryty w mieście krzyk” urasta do rangi manifestu. Beat konfrontujący perkusję z nostalgicznymi, zniekształconymi próbkami instrumentów, zamiast przegadanego refrenu wchodzący ostro cut z fragmentem tekstu wyciętego ze zwrotki i ten smutny, nieco apatyczny głos, który tak mocno kontrastuje z emocjonalnym ładunkiem tekstu. Jest w nim gorzki obrazek hipokryzji. Pezet miał już okazję zaobserwować, jak moda na hip-hop narasta, muzyka wdziera się na anteny popularnych stacji, zaczyna gościć na festiwalach, a z drugiej strony ludzie za nią odpowiedzialni brani są za przestępców. Ich pasja jest traktowana z lekceważeniem, jakby nie mogła być pracą. Nawija więc: „Kto Dostrzeże w nas uczucia, kto spisze nam protokół, a kto krzyknie rap to rewolucja roku?”. Wychodzi z tego niedojrzały, acz przejmujący hymn wszystkich tych, którzy chcieliby się wyrwać z „murka pod blokiem”, ale społeczeństwo usadza go na nim, wciąż oceniając przez pryzmat pochodzenia, stanu konta czy upodobań muzycznych