[Intro] Moja poezja to jest wielkie uspokojenie... [Verse 1: Ash] Lubię słuchać, gdy jest już późno, gdy wszyscy śpią Kiedy gwiazdy lśnią I jest cichy cały dom, wtedy piszę I zagłębiam się w tą ciszę To co słyszę, to jedynie wyobraźnia Cienie straszą, odchodzą, kiedy się przejaśnia Jest już ciemno, spokojnie, tak jest tylko w baśniach Gdzieś za oknem w oddali jakiś pies ujada Zapewne ktoś stoi teraz na rozdrożach świata Ktoś odkrywa niepojęte sprawy Jest już późno, piszę... (Jeszcze nie śpisz mały?) Jeszcze nie śpię To nie są rzeczy, które widzę we śnie Jak odgłosy w mieście, hałasy, zgiełk tłumu Kolorowe litery gdzieś na wyłomach murów Czasy królów odeszły, nastały czasy pełne bólu Piszę o tym wszystkim, by poezji stać się bliskim Jak ci którzy odeszli, tysiące ludzi Jest już późno, czas iść spać, a nie marudzić Czekam, kiedy znowu muza do mnie wróci [Verse 2: Eldo] Światła miasta już dawno zgasły, jest ciemno Z długopisem nad kartką spędzam moja noc bezsenną Warszawy echo, echo wydarzeń z dni ubiegłych Jak z DVD obrazki, to te linie tekstu z kartki Noc bez dźwięków żadnych, zupełna cisza Tylko nierówny oddech słychać i znów Godzina duchów, by oddać hołd muzie Nocnych pisarzy, co w dnia nudzie inspirację znajdują I opisują to później, może być różnie Może ładnie to wszystko dzisiaj się poskłada A może nie i finałem będzie kartka podarta, jak Bóg da Wiem, że ta cisza daje mi komfort, nieźle Potem nagra się, teraz płynie wyraz po wyrazie Na kartce, a we śnie szukam ukojenia Teraz wylewam tutaj, co mnie wnerwia Chwila relaksu, przerwa I dalej, choć zaschło w gardle Wieczór, to pora rzeczy poważnych, pieprzę banały Pisane nocą myśli, nacechowane melancholią Wiem, że teraz ktoś, gdzieś zostawia myśl się niekończącą Stawiając pomnik słowem co od spichrzu trwalszy Jak Horacy piszę, by czasu upływanie zwalczyć Mój sposób, by od szarości dnia gdzieś odejść Swoja krainę z marzeń budować swoim słowem Odskocznia od tego co czeka mnie rano Nocne pisanie, dobranoc