Korzeń nie wzrasta w podziemie tego miasta Nie przesadza się drzewa, za to wyrywa się chwasta To nasza ziemia, nasz kraj, nasza gleba, nasz asfalt Nasza domena, nasz kraj, nasza jebana karma Yo, odczuj trzęsienie ziemi To Afront skład, powrót do korzeni Sejsmograf odbiera sześć w skali Richtera Poniewieramy te wersy, nie ma potem kto pozbierać. Tak dobrze wchodzących sobie w słowo raperów nie było od czasów „Nastukafszy” Warszafskiego Deszczu i „W 63 dni dookoła świata” Kalibra 44. Drugą płytę Afrontu pozbawione słabych punktów „Coraz gorzej”, doskonale czuć setkami godzin wspólnego nawijania. MC posiedli umiejętność odpowiedniego wykorzystania bardzo niepolskich zbyt trudnych dla innych naszych raperów beatów Metro. Może dlatego, że brud i zadzior stały się wspólnym mianownikiem łodzian i brzeskiego producenta. W podbijających się nawzajem stylach jest dość ekspresji, by uczynić rymy bardzo dynamicznymi, a zarazem brak jest skutków ubocznych zwiększania ciśnienia w zwrotkach – płynne nie zamienia się raptem w skandowane. Żywioły w nazwie nie są przypadkowe. Wynikają kolejno po sobie, dzieląc tekst na cztery bloki i w każdym z nich motywując do orbitowania wokół dedykowanych im słów oraz skojarzeń. Tak jak Jasiek i Kasina mają powietrze, wodę ziemię i ogień w linijkach, tak Metro ma funk, blues, jazz i rock w samplowanych przez siebie winylach. Afrontowy rozgardiasz czy cechujący debiut deficyt wyrazistości gdzieś się ulotniły, zaś podkreślone przez wichrzycielską muzykę kontrola słowa i flow osiągnęły poziom mistrzowski. Czego chcieć więcej?