To do ludzi jest krzyk, Delikatny tak. To wołanie bez słów, Chcesz usłyszeć – patrz. Radość tworzy tę myśl, Rzeźbi tak jak chce. Zwalcza lęk, Granic mniej. Wykluczony bez wad Które można mieć Zachwyt dziecka to stan Dla nich wiem, to sen Tak bardzo inny, A pewnie ten sam, To może jest tłem, Jest gdzieś tam. Który z nich to jest, Ten prawdziwy świat. Mój, Twój, jej, albo wasz Pewnie ich Jego też Więc chyba nasz. I naiwni jak nikt Żaden dźwięk czy szept No i szczery ten gest, Spontaniczny też. Jakby na przekór tym Doskonale pięknym, znam Tym, co są, Co w alejach gwiazd. Który z nich to jest, Ten prawdziwy świat Mój, Twój, jej, wasz Ich, Jego też, Więc chyba nasz. Który z nich To jest ten Trafny punkt Widać żal. Jeszcze coś Oprócz nas Z obu stron Dzieje się. Kolorowy z drewna, ludzi tłum Małych kobiet, panów stu Much*morów, sanek liczb Przytulają się, to nic. Kalendarze, cyfry, pełno dat Autoportret, siedem pań, W okularach siwych dam Dziwnych zwierząt, mnogość klat Pod sukniami patrzą na Świętość, anioł, byki, twarz Oryginalną wieczność ma Przytulają się, przytulają się, przytulają się.