Kiedyś razem na obłoczku Na kudłatej pufie Zaśpiewamy, wykrzyczymy O tym, co nas łupie Ale póki co, nam trzeba Pchać ten ziemski kramik Aż nam z dłoni nie wypadnie Nasz zielony kamyk Ja na pewno się nie spóźnię Nie zagapię gdzieś pod gruszą Wsiądę w pociąg byle jaki - Napędzany duszą I ruszymy znów na bal - ten drugi - nieziemski I zanuci walca nam sto chórów anielskich Ubawimy się po pachy, choć łez spłynie wiele Gdy odnajdą się wciąż młodzi - starzy przyjaciele Kiedyś razem, na obłoczku Na kudłatej pufie Damy naszym drogim smutkom Serdecznie po dupie Ale póki co, nam trzeba Wytrwać przy tej orce Aż nas samych nie przesieje Nasz Niebieski Ojciec Ja na pewno się nie spóźnię Nie zagapię gdzieś pod gruszą Wsiądę w pociąg byle jaki - Napędzany duszą I ruszymy znów na bal - ten drugi - nieziemski I zanuci walca nam sto chórów anielskich Ubawimy się po pachy, choć łez spłynie wiele Gdy odnajdą się wciąż młodzi - starzy przyjaciele