Pewnego dnia zbudzisz się, mój panie I zobaczysz leżący stół, zmęczony staniem Krzesła chodzące do góry nogami Maszynę do pisania, piszącą własne zdania Tańczące książki z gołymi grzbietami A ja... Mnie po prostu nie będzie! Ostrzegam cię, zbudzisz się, mój panie I zrozumiesz, że czaru zdjąć nie będziesz w stanie Z krzeseł chodzących do góry nogami Z maszyny do pisania piszącej własne zdania Zatrzymać książek z gołymi grzbietami A ja... Mnie już wtedy nie będzie! Bo zanim zasłonią mnie Sterty bielizny i stosy talerzy Zasypią okruchy życia Zatańczę z miotłą swój taniec - Domowa czarownica! Skrzydła szarego fartucha rozwinę ponad dymami I dywan świata przetarty zginie gdzieś ponad chmurami Skrzydła szarego fartucha rozwinę ponad dymami I dywan świata przetarty zginie gdzieś ponad chmurami A jeśli słońce poparzy Wypuszczę swą miotłę z ręki Ćmą bez skrzydeł opadnę Wprost w płomień twojej kuchenki