[Verse 1: Mart] Na początek się przywitam, więc cześć zatem Podejdź do tego z dystansem jak do rzutów Ray Allen Wiesz jestem pojebem Mogę strzelić w pysk feministce w ramach walk o równouprawnienie Chcą mnie zatrzymać ale im się to nie uda Z tego wyjdą nici jakby pruła się koszula Mogę ich zmiażdżyć jakbym tu jechał walcem Ale mi to nie wypada jak Madzia swojej matce Dziś fani ciągle włażą w dupy swych idoli I płacą im za nic jak państwo bezrobotnym Oni robią hajs na tych naiwnych słuchaczach Robiąc to samo w kółko jakby ścigali się w NASCAR Jadę po nich równo jakbym trzymał poziomicę Moje punche mówią choć ja sam tutaj milczę Chce ten proceder pochować żywcem w grobie Aż odejdzie jak wody płodowe przed porodem [Verse 2: Lavil] Chcę zrobić szum większy niż Trayvon Zanim cofnie mi się hairline jak Stephen A i LeBron Nie było mnie tu trochę Ale śmiałbym się sam z siebie gdybym powrotem To nazwał, chyba lew jest mym spirit animal Przecież nie skończę jak Jay Electronica Więc Shawn podpisz mnie, wokół panika Bo paru zaczynało mówić Lavil to banita Pomylili się, teraz jestem on some sublim sh** Choć żebym pisał ktoś mnie musiał ponaglić dziś Gdzie strzelać? Decyzja - no brainer Walking Dead - rób ścieżkę trupów, ja się nią przejdę Lepiej zamknę się, Obama ześle na mnie drony W sumie po chuj zabijać króla bez korony Więc daj mi ją, będę miał już wyjebane Pójdę na polski koncert, oby był celny jak Allen