Mario Kontrargument - Supermoce lyrics

Published

0 80 0

Mario Kontrargument - Supermoce lyrics

[Zwrotka 1] Jestem Bohaterem, jakbyś tego nie rozumiał Gotowy by oddać wiele, poświęcenie, ego, umiar Jestem Kopodupem, słyszysz to, lecz nie chcesz tego skumać Typ się wkurwia, bo porównań nie uniesie jego duma Mnożą się zjeby bezczelnie, ja jestem sumą ich strachów Będę rządził niepodzielnie, odejmę ubogich łaków stąd Albo ich zostawię w spokoju, bo widząc laury To nawzajem się zabiją, wyginą jak pizdozaury Czy to ptak, czy to samolot czy kometa pierdolona Czy masz mnie za śmiecia, to co, nawet śmiecia nie pokonasz Pogarda to twoja garda, jawna beka, nie obrona Więc pozwolę ci umierać jak tak bardzo chcesz dokonań I padniesz jak pies do kolan, plując jadem w głębi duszy Słyszę, że ci zaschło w gardle, podajcie mu Herbitussin Bo się biedny burzy zjeb, ma, by wejść ,za cienkie karty Weź się jebnij z kuszy w łeb, tylko bełtu jesteś warty [Refren x2] Wreszcie daję plony, już dawno gotowe ziarno Zdobyłem moc, muszę wziąć odpowiedzialność Znów się obrócę i zanurzę w noc Nie zniosę więcej złudzeń, właśnie po to budzę swą supermoc [Zwrotka 2] Dziś nie muszę pytać już, który zabrać kostium Nie potrzebna mi jest maska, mam jej zakładania dość tu Zbiera się energia, Genki Dama grana gościu Możesz widzieć we mnie diabła, jak na straży stawiasz kościół O co tu chodzi, tyle mocy zebrałem, że mógłbym uchodzić za Boga Jeżeli nie będą w to wierzyć, to znaczy, że ciężki czas nadchodzi dla pogan Jest liczba gamoni tak mnoga, że nie ma co liczyć na sto naboi W kresy świata zabłądzi na nogach każdy kto dziś się skonać boi Rap porwał mnie i zawładnął jak Poison Ivy Ci co dawno mówili, że mną gardzą jakoś odpadli Daję w bity artylerię całą, raport ogarnij Ma ekipa Sprawiedliwa Liga ma poziom armii Wezwę Mary Jane, zrobię z nich trupy jednym gwizdkiem Jak wstaną, podobijam, jebać sentymenty wszystkie Niech giną łatwo, progi dałem też im niezbyt niskie Wolą przeżyć zamiast odejść w niebyt z cienkim piskiem [Refren] [Zwrotka 3] Latam na bitach, podróżując w czasie tam i nazad Jak błyskawica, różnica napięć przy waszych twarzach Stawiam na chillout, choć do zmartwień świat okazje stwarza Za wiele, nie jeden nie zaśnie, jakby się szmaty nażarł Mam wiele lat doświadczenia, wciąż się odradzam w uszach Bity i teksty, melanż jak jama Lazarusa Jestem jak kara, jak plaga, co spada na lamusa Bo pradawna każda gwiazda pada, jazda Galactusa Mam za wysoki poziom empatii, patrzę w oczy pewnie Nawet kiedy polegnę, będę patrzył przez ich oczy; Deadman I to już pewne, że osiągnę tryumf, pięknie, z fartem Jesteś zwierzyną to kombinuj, jestem Kraven Hunter Chcesz poznać mój origin, zainwestuj w digging sieci Typ nie daje lipy nawet jak o rzeczach z pizdy leci Czasem prosto, czasem z motką tworzę to przez długie noce Siema, jestem Oxon, patrz jak budzę moje supermoce [Refren] Czym większą miał moc, tym trudniej było mu nad nią zapanować. Jego dzika natura dochodziła do głosu. Aby przejąć nad nią kontrolę, musiał am... (hahaha) [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]