Mario Kontrargument - Kulisy (Miuosh diss) lyrics

Published

0 78 0

Mario Kontrargument - Kulisy (Miuosh diss) lyrics

[Zwrotka 1] Witam panie dojrzały, z tej strony dobrze wiesz, kto Panie dojrzały? Czy może moje drogie dziecko Miotasz się jak pojeb, płaczesz jak chłopiec z kiecką Pozwól, że tu coś opowiem, krzywdę zrobię tobie przez to Krzywdę zrobiłeś sobie sam zresztą Musi być przejebane całe życie ukrywać przeszłość Lecz tym się zaraz zajmę, bo na początek wolę Uświadomić trochę ludzi, jakim jesteś oszołomem Pół roku temu byłeś dla mnie szara masa Jeden z tych, co robi płyty, by brała je cała klasa Jeden z typów, których nad styl przekłada się kasa Byłem pewien, że ściemniasz, że nie ma dla złamasa zasad Ale przecież jakbym miał zajmować się każdym, kto kłamie Wziąłbym spis raperów, wjechałbym jak po firm panoramie I gdybym chciał zniszczyć wszystkich, co są winni tego W dyskografii miałbym same dissy, kurwa, nic innego Więc mnie jebał jakiś Miuosh, na serio nie biorę typa Więc zdziwiło mnie, gdy ziomek powiedział, że o mnie pyta (Halo) "Kim jest ten Oxon, Szmata do Onara sapie A o mnie napisał "Mjonsz", widziałem to na glamrapie" Chciałoby się spytać, "Czemu jebany ośle przeżywasz?" Toż to spina na poziomie "Psze pani, on się przezywa" Sypał się też do RIPa, rozkmiń cytat, pierwsza klasa "Eripe na oczach całej Polski zje kutasa" To co najmniej dziwne, co za zemsta? Typie ochujałeś? "On mi ciśnie, więc za karę niech wyliże mą fujarę" (Co?!) Rzeczywiście do prostactwa to masz, durniu, talent Spinasz się o status, wiesz, na zawsze ci status ustalę Pan, idol młodzieży, złote płyty w preorderach Ale żaden z jego starych ziomków drzwi mu nie otwiera Zejść na jego poziom, to jak cofnąć się do zera Udaje dorosłość, a ma pajac fanbase pedobeara Gadka o zasadach, mam już dość słuchania tego sh**u Od typa co naszych ziomków chciał kupić za hajs jak niewolników Że jeśli nie oleją nas, to nie zdobędą kwitu Bo on i ziomki już nigdy od nich nie wezmą bitu Prawda boli, dzień sądny cię dziś dopada Ludzie myślą, że chodzi o Żory, dzwoni od listopada Nigdy mnie nie widział, wciąż powtarza moje imię Gdybym był jak Candyman, to wierz mi, Miuosh co dzień ginie Widzi mnie tam gdzie mnie nie ma, typ ma manię prześladowczą Na backstage`u w Żorach się wydzierał, że mu wjebał Oxon Potem się wypierał i zrzucał na Pato sprawę spięcia Lecz nie wspomniał, że to on miał w telefonie nasze zdjęcia Ta mania przybiera niebezpieczne rozmiary Już raz na nas napuścił swoje wściekłe Onary Grałem koncert w swoim mieście, oni grali równocześnie Onar przylazł tam, gdzie grałem, wyszliśmy godzinę wcześniej Ktoś tu się grubo zamienił na głowę z chujem On tam mówił obcym ludziom, że Miuosh nas obserwuje Że za stary jest na dissy, lecz by chciał nam sprzedać liścia Ty już byś chciał wszystko sprzedać, kurwa, handlarz medalista Załatwiasz sprawy jak facet? Czekaj chwilę, melepeto Z tego, co kojarzę, pół roku nas biłeś przez telefon Jakie to jest pierdolnięte, skumasz to skonasz, ziomal Typie weź załóż Callcenter, mrówa, oko Saurona K jak kurwica, A jak ale bełkot, T jak teorie spisku, które cie stale męczą Nie przebijesz głową murów tych, panie dzięcioł "Mam tak na zawsze", właśnie się zrzygałem tęczą Wydał w życiu wiele płyt, nie schodzi dziś z afisza Szkoda, że jedyna dobra z nich to płyta Bisza Wziąłeś go na feat`a, jesteś nawet mniej niż cienkim typem On nagrał zwrotkę o szczurach, byłeś w klipie rekwizytem Chociaż ty do poziomu szczura też nie dorównasz Bo nawet szczury, kurwa, nie jedzą gówna Twoi ludzie mają bekę z ciebie Myślisz, że skąd mamy to info, panie Jacka** z Siemiec? Na koncertach grasz wehikuł czasu, co panie Miuosh Na Facebook`u też go masz, klik, klik, posta nie było Poprawiasz przeszłość, Orwell, policja myśli Pan Borycki, ciekawe, co o nim policja myśli Masz nazwisko Borixona, jeszcze jedno wspólne, sprawdzaj Hardkorowa komercja, on chociaż to jawnie nazwał Zrób eksperyment Eripe, odetnij nieletnich i rokzmiń sobie Co ci zostanie na fejsie? Twoje bzdety i zdjęcie profilowe Tak ginie kłamca, ciesz się chwilą, więc Jest o tobie jeden South Park - "You have zero friends" Myślisz, że za te kłamstwa lud cię w dobroci ozłoci Jesteś jak mówiąca tarcza - sam się prosisz o pocisk Nawet twoi małoletni fani, jak dorosną, będą się wypierać Że słuchali Miuosha, ja będę śmiał się głośno Ich dzieci będą pytać wtedy "Tato ty słuchałeś Mrówy? Boże co za przypał, każdy mnie znielubi" Umówmy się, przy twoich cyfrach to statystyka Zawsze ktoś kupi płytę, jak portfel taty styka Scena ma błaznów w kurwę, wyskoczył nam biedny Miuosh Robię pokazówkę, co mogą zyskać jak się wychylą Pokażę ludziom co kryją kurtyny zasunięte Na koniec rozprawie się z twym jedynym argumentem Beef? Jak ty mógłbyś choćby śnić o dissie Mając same przejebane selfpociski w życiorysie Raperem jesteś słabszym, człowiekiem jesteś żadnym Więc co mi z takiej walki? Co ona wniesie do rapgry? W podziemiu dziesięć lat, i poświęcę jeszcze dziesięć To lepsze niż robić hajs z piętnem, że jesteś śmieciem Odpowiedz postem lub znowu wyskocz z pięścią Jak tak rozumiesz rap i tak rozumiesz pizdo męskość Bo nie masz argumentów, a nie złożysz cipko bragga Poproś fanów by zostali, bo możesz już tylko błagać