Mario Kontrargument - Kontrargument lyrics

Published

0 97 0

Mario Kontrargument - Kontrargument lyrics

[Zwrotka 1: Klarenz] Zmieść tę grę w pył, dawno w tym mieście nie było tak niebezpiecznie jak dziś Gra krzyczy, że jeszcze chce żyć, moje dawne marzenia były piękne, a sny? To koszmary prawie zawsze, zamieniane w to co nagrane na track ten Mozolnie budowałem tratwę, która zabiera mnie z dala od zmartwień życie leci za szybko, to włącz hamulec, mamy blizny, ale układamy tu coś na dłużej Na pustkowiu mój orszak sunie, każdy ziom w kapturze, oto nowy Kontrargument Mam wam powiedzieć jaki to skład i chwalić i wyprawić setki bali? Opisywać potencjał niesłychany i kto pociąga za struny bez gitary Wasze przekminy i rymy pierwsza klasa Podstawówki Znowu widzicie na klipie coś tam u gościa, halo? Mamo kup mi Rzucam coś co zostanie po nas, a ty sobie szukaj rzadkiego pokemona Najpierw robimy tutaj muzykę, potem tłocznia, dopiero potem to towar Synek, Chyba nie wierzyłeś kiedy ci mówiłem, że ten rap uderza jak młot Thora Wymierzyłem te setki linijek odkąd byłem szczylem, a gra nadal nie skończona Brutusie, wbiję ci szpilę w ten sztylet zanim wykonasz ten krok do nas Będę wzywał Cię tylko 3 razy, synek tak jakbyś słyszał głos Boga Bydgoszcz, nie ma już tego miasta beze mnie tak jak Gotham bez Gordona To miasto powie, że jesteś spoko dopiero jak przyniesiesz duży stos dokonań 2 miliony G-Eazych, przebierańcy na koncertach Te dupy szukają prawdziwych, powiedz mi gdzie mieszkasz Mała mam wyjść z tobą, czy z kimś z głową, czy dbać o tych co dali mi pomoc A może iść za modą? Żyć zdrowo, wstawiać foty, jak ćwiczę dziś sporo Zimny prysznic wielkie gwiazdy z dupy pora na prysznic Nie macie już pleców, święcona woda braku sk**i nie oczyści [Zwrotka 2: Hubert W.] Nie podzielę Twoich poglądów, podzielę ciebie na części pierwsze #Lecter Raczej nie stosuję półśrodków, więc będzie lepiej dla ciebie jeżeli zejdziesz stąd Zejdziesz ze sceny, potem z tego świata, do następnego lata nie spamięta cię nikt Ziomki z kucykami jak little pony zawracają do swej krainy Widzisz image- nie styl, nie kminisz nic dziś, kto by pomyślał że dożyjemy idylli W której zapotrzebowanie na produkt wyprzedza temperament i rozum, policzmy Ilu z was ma sznyt prawdziwy, tak że było by go widać bez wi- fi To co skrywa ta witryna to skrajna głupota która nikogo nie dziwi? Gdzie te wasze sny z ulicy, każdy tylko pozoruje swą męskość Marzy mi się alternatywny świat w którym nawet Future to przeszłość Gdzie nie warunkuje nic większość? A zdaje się że to nie do końca realny świat Bo na razie starasz się tylko pięknie gadać tak jak Karl Marks Wejdę na bar, nadal nie potrzeba świadków, pora żebyś na końcu poznał swych oprawców Mieliście do rapu dorzucić charakteru a jedyne co każdy z Was dał mu- to zastój Strzelam na oślep na tym balu przebierańców A i tak liczba ofiar będzie nie do przewidzenia jakbyś wrzucił tam granat i rozpylił w huj gazu Lata stażu, kultura nie moda, każdy z nas ma chęci żeby to kultywować Ale jeśli to dla Ciebie za wysoki poziom, no to śmiało- kucnij, pokaż Jak ta gra straciła na treści, a my trzymamy ją niczym scrablle, w garści Układamy sobie wyrazy obrzydzenia z waszych marnych karier, ignoranci Taki as jak ja ma problem, widzi szaleństwo i czuje niestrawną bezradność Czytam zapiski gdy mijam dwa światy i ludzi którzy myślą że mój mają na własność? Bo myśleli że mnie zabrakło, nigdy nie zostawię mojej grupy z tym bałaganem samej Ja po prostu doskonale wtapiam się w tłum- niby mnie nie ma, a strzelam jak Jack Ruby [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]