Mario Kontrargument - Fatality lyrics

Published

0 92 0

Mario Kontrargument - Fatality lyrics

[Bridge] Four, three, two, one... Fight! [Zwrotka 1] Podobno muszę przetrwać, być jak Liu Kang tu Wkurwia mnie ten rap wokół, sama pedałówa, spójrz Jestem z bloku, bronię swego zdania, sorry, więc Póki mieszkam tu, serce bije w klatce; Johnny Cage Nie mam ksywy na klacie, to dla mnie niezły bezsens Nie muszę patrzeć na siebie, bo dobrze wiem, kim jestem Musiałbym patrzeć w dół, to mi psuje plany W sumie to tu mam parę ksyw na klacie, taguję ściany Rany otwarte, zamknij mordę, weź się zaszyj w domu Hajs, nici z planów, nie będzie Dolly, bo starczy klonów Nie chcę być jebanym pionem na polu walki Chcę, by ten styl wjechał w głowę i na pełnej porył bańki Co do pionu, padniesz, no bo ja przecież twardo stoję Mów mi Raiden, skurwysynu, skoro tak lecę na poziomie No bo tak wjedzie, hardkor to jest, skoro sam wdepłeś w bagno, co jest Odtąd, frajerze, jest stawką koniec, sława Was będzie bardzo boleć [Refren x2] To jest fatality, pierdolę brawa, typy Reszta to banał, yhy, wjebałem granat w tryby Usłyszysz zaraz krzyki, chcą robić hałas niby Nie spalisz grama przy tym, tak rozpierdalam styki [Bridge] Test your might [Zwrotka 2] Powracam bronić się, dramat, kurwo, się boisz winy Porażka boli, wiem, twoja wygrana boli innych Wraca Skorpion, mam wrogów, nie będę stać za nimi Mam takiego haka na was, że aż mi czacha dymi On zawsze sieje problem, to raczej nie jest dobre Ale się nie cofnę, wóda nocą, zieję ogniem Lecę dalej, choć rano znowu Sahara w ryju Kac morderca chce mi podciąć skrzydła; Baraka, ryju Nie puszczam pary z ust, to ogień we mnie płonie ciągle Jaram się, bo jestem w środku, mylę koniec z początkiem Chcesz się wbić na feat, zamiast mnie wjedzie Baraka Moje drugie ja, Ty kurwo w końcu będziesz w kawałkach Się nakręcam do walki, przestań filmować się Wyostrzam zmysły, zaraz spadnie Ci głowa psie Kawał skurwysyna ze mnie, ostrze kły i gotów jestem Pierdolę twe złote zęby, sam wygryzę konkurencję [Refren x2] [Bridge] Final round [Zwrotka 3] Kitana wpada do mnie na kwadrat jak składam, kminisz? Pyta się: jak tam? prostuję znowu wachlarz sk**i Chcę tu kiss of d**h, jak krzyczę "Pizdo, precz" Dała paru typom wcześniej, już nie wyliżą się Bardziej Sub-Zero niż kurwa ciepły chłopiec Łapiesz to zdziro? wątpię, gaszę twój kiepski towiec Palisz się ze wstydu, ja kuszę, abyś mi sprzedał duszę Zimny skurwiel ze mnie, przez co, typie, zawsze na minusie Sonya Blade wpadła do mnie, ściera tak ma w dowodzie Ostra suka chciała wyjść, została na lodzie Nie szukam sponsorek, wolę, jak stawiają opór Nie biegam za kurwami, inni robią to dla sportu Sam nie wiem, o co kaman, z samym sobą sztama Na dziś dzień może wpłynąć na mnie tylko lodołamacz Nie chcę się poprawiać, z wariatami bita graba ciągle Wysoko oceniam swoich, z kurwami nie biję piątek Piszą w gazetach o mnie, że znowu błądzę, kurwy To nie życie na gorąco, często chodzę skuty Mrozi im krew w żyłach, nie, bo to ciężkie akcje Have a nice day, typie, have an ice day Dojebałem łapy, wyrosły dwie kolejne Goro, wpadnij w ręce mi, to gwarantuję, się rozerwiesz Nic nie potwierdza reguły, bo chcę tych cweli zabić Ty raczej tu zginiesz, kocie, jak spadniesz na cztery łapy [Refren x2] [Bridge] Well done, hahahaha [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]