Marek Migryt - Krew Jednej Matki lyrics

Published

0 91 0

Marek Migryt - Krew Jednej Matki lyrics

[INTRO] Okej, człowieku, to jest fał do ce, Kobik, Marek Migryt Sprawdzaj to, zero dwunastka, vał Kraków to jest miasto, które nie śpi wiec idź [Zwrotka: 1] VAE Vistic Czemu nas unikasz, na wieżę nie wejdziesz Bo nie masz podjazdu ? A, każdy mój ziomek unikat, podpowiem, że to jeden na stu Nie jedenastu, żaden duplikat, i czego tu szukasz ? My nie wybaczamy, jak Jezus nie wejdzie dwunasty to Judasz Tu c'est la vie, charakter dwunastka wita Ziom dawaj mi kwit, dla moich ludzi ma być pełna micha Wciąż pytają skąd, a wtedy niech tylko niesie się cisza Bo mamy zbyt ciężkie grzechy By dzisiaj oddawać im dusze, na sąd ozyrysa Ktoś patrzy tu z góry, to nie jest bóg Żyję nocą jak sowa Kop sobie grób, metafora pochowam jak towar Szczeki rasowych psów, tak jak i każdy z krakowa Mamy jednego, palimy na pół Wchodzisz do kogoś to poszanuj lokal, chłopak Ten hajs to złota róża, ciągle mnie wkurza jak jebane kolce Niby przepiękna, skaleczy jak dotkniesz Żaden nie pości, a szanuje ludzi Szerokie plecy, u szerokich gości Zawsze wiedziałem, że mi się to zwróci [Refren x2]VAE Obdarte pięści (ho), zero dwunastki (je) Twarde nadgarstki, za krew jednej matki (hą) A moje mordy są, dla mnie jak gangi Ziomki do walki, bo ich mordy nie szklanki [Zwrotka: 2] Kobik Późno kładę się spać, a wstaję nad ranem jak Rufus i Małach Szanuję twój czas, dlatego w ciąż maks Daję Ci, kiedy siadam do nagrania Tutaj, gdzie kurwa, nic nie ma na zaraz Tym bardziej, nie możesz liczyć na wczoraj Aftery, imprezy, ciemne interesy Nie W-11 tu kręcą na rogach, tylko A, co myślałeś, że hip-hop ?W KRK może ucichnąć ? Żyję tu i nigdy nie znikną Chcesz ? Mam dowody na wszystko Jak prokurator, z bloków raport, przedstawiam i kurwa po sprawie Wiem, że możemy, z tym dojść jak najdalej To pewne na stopro, nie, że się wydaje Wiem, że to mogę robić jak chcę Wychodzi, bo to proste jak cep Choć, wcale nie muszę mieć rację I to jasne ! Nie liczę na akceptację No, bo sporo więcej mam w bańce Tu nie każdy challenge jest akcept Tak, jak w internetowej siatce To miasto kształtuje charakter No właśnie Bo pewnie, gdzie indziej, by łatwiej się żyło Ja zero-dwunastkę, traktuję jak matkę A, dla matki, raczej największa jest miłość Jesteśmy tu dalej o dziwo Chodź ciężkie powietrze, tu nie jednego zbiło, z tropu Wielkie powierzchnie, a co najważniejsze, mieć respekt do tego co wokół [Refren x2]VAE Obdarte pięści (ho), zero dwunastki (je) Twarde nadgarstki, za krew jednej matki (hą) A moje mordy są, dla mnie jak gangi Ziomki do walki, bo ich mordy nie szklanki