Marek Dyjak - Codzienne Refleksje lyrics

Published

0 110 0

Marek Dyjak - Codzienne Refleksje lyrics

[Zwrotka 1: Peja] Straciłem sporo czasu na linijki o pierdołach I tak teraźniejszy Rychu, wczorajszego by zdissował Gdybym przyglądał się z boku sobie samemu sprzed lat Pewnie wyjebałbym w mordę typowi, sam miałbym ślad Brat, spoko fakt, pewne rzeczy się pamięta Wiem, że święty nie byłem choć mówili krowa święta Znów wystawił spektakl, kolejne widowicho Nieobliczalny Rychu i to jego towarzycho Bywało śmiesznie, zawsze byłem czemuś winny Bo komedia to najczęściej patrzenie na dramat innych I mam gdzieś sytuację spod znaku jak on bitny Bo naważony browar nie smakował mi nigdy Potrzeby ucichły i pomyślałem zmądrzej Bo nigdy nie jest za późno na to by dojrzeć Dziś jestem ojcem, kocham Cię dziecko Tatuś nie będzie skończony i spłukany przed czterdziestką [Refren: Peja] To Codzienne refleksje, rap o życiu, że tak powiem Skupiam się na tekście, oczyszczam swoją głowę Z życiem walkower, nie stawiam na półśrodki Może zbyt dużo myślę oto radość i troski [Zwrotka 2: Peja] Wierzyłeś w różne gusła jak w Paktofonikę Gustaw Dla mnie szklanka do połowy pełna, dla Ciebie pusta Dla mnie szklana pułapka - wódka, a nie szklanką po łapkach Ty nie miałeś problemów, choć dziś sam w tarapatach Pomówiłes brata, pogardziłeś bliźnim Świat, w którym żyjesz dla mnie jest nierzeczywisty Twoje serce pompuje zamiast krwi litry zawiści Dziś całkiem obcy ludzie, kiedyś niby tacy bliscy Już nie szukam odpowiedzi czemu jest jak jest Znam ludzi ból, czuję, że to zła energia Rozmiękczenia dekla musi znaleźć winnego Własnych niepowodzeń na wiecznym sukcesu głodzie To nie mój klimat, bo zły dzień to ledwie chwila Dzięki pogodzie ducha zyskuję z rodziną chillout Nieraz mam emocji tyle ile w rapie Ghostface k**ah Wtedy biorę głębszy wdech, wydech już nie zabija [Refren: Peja] To Codzienne refleksje, rap o życiu, że tak powiem Skupiam się na tekście, oczyszczam swoją głowę Z życiem walkower, nie stawiam na półśrodki Może zbyt dużo myślę oto radość i troski [Zwrotka 3: Peja] Mógłbym cisnąć bez końca stówkę koncertów rocznie Tylko na co to komu mam jakieś środki na koncie Głodny milionów? W porządku, ale pytam gdzie sztuka Tylko w roboczej nazwie koncertu można jej szukać? Jako stary rutyniarz, odpuszczam sporo okazji Już nie poświęcę wakacji, by grywać trasy dla kasy Raper ma wieczne wczasy, lecz RPS zapierdala Bo weekendowe wojaże to tylko część moich starań Po miesiącach harówy zasłużył na wypoczynek I zamiast gonić za kwitem, wydam ten kwit na wyspie Zwiedzam te wszystkie miejsca, o których zawsze marzyłem Zbieram na czesne dla córy, ogólnie dbam o rodzinę A satysfakcji najwięcej z bycia Ryszardem, nie Peją Nie zrozumieją kolesie, którzy chcą ten top przejąć Życzę Wam szczęścia bo pieniądz może zdradzić jak dziwka Wierzysz w banknoty? No co Ty, wierzę w ludzi, więc bitwa O szmal bije się sitwa, całkiem żałosny obraz Byle do kiejdy coś skitrać kolejna cyniczna postać I tak wiecznie nienasyceni przez własne plany Które nie mają żadnych szans na realizację [Refren: Marek Dyjak] To Codzienne refleksje, rap o życiu, że tak powiem Skupiam się na tekście, oczyszczam swoją głowę Z życiem walkower, nie stawiam na półśrodki Może zbyt dużo myślę oto radość i troski [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]