Marek Dulewicz - Wariat Pośród Świrów lyrics

Published

0 91 0

Marek Dulewicz - Wariat Pośród Świrów lyrics

[Zwrotka 1] Miałem być dobry i miły, lecz korby wróciły W kraju ospy i kiły, końcem ostrym do żyły Przyciskam wasze zardzewiałe normy i mity Leki mi nie pomogły - wołaj siostry, co by mi Mogły dać coś na tą oryginalność Bo talent mam, a nie pasuję tutaj, jak na złość! Co gorsza, nie żałuję za grosz Mam was za stado pajaców Ponadto z premedytacją oddaję mocz na środku placu Wśród wariatów tu mnie mają za czubka Więc mnie nie próbuj łapać za słówka Bo lubię się ubrać, serio, jak mało który A na ten sezon mi pasuje kurtka z twojej skóry Z natury jestem słodki, tak to mnie wychowała mama Lecz ten pierdolony świat przerobił anioła na chama Chcą, bym odwiedzał dwa kościoły co weekend... Prędzej wpadnę do szkoły, obwieszony plastikiem! [Refren] Jeżeli wszyscy wokół mnie tu są normalni I to oznacza, że mam być taki jak oni Może od razu mnie zakujcie w kajdanki Bo ja to będę konsekwentnie pierdolił! Jeżeli wszyscy żyją tak, jak musi każdy A każdy inny jest tępiony jak wirus Możecie poduszkami mi obłożyć ściany I wymontować klamki... i zamknąć wśród świrów [Zwrotka 2] Czasami myślę, że mi nie potrzeba skrzydeł... Stoję nad wami nawet jak odwiedzam kibel! Mógłbym podcierać się tym waszym płaskim, szarym życiem Bo w waszej galaktyce nawet wynik lotto łatwo jest przewidzieć Macie mnie za kosmitę, bo nie myślę jak wy Pieprzone liczby w statystyce, przy mnie nie znaczycie nic Jak dla mnie moglibyście gryźć ziemię Moje IQ starczyłoby na całe wasze pokolenie Mnie nie porównuj do siebie, to mnie obraża Jesteś zerem, burkiem na łańcuchu u gospodarza Nie wykształciła ci się w mózgu wyobraźnia, parobie I nawet brama przed domem ci się nie mieści w głowie! Ja latam jak po psychotropie na trzeźwo Wywracam ludziom świat na lewą stronę, łapiesz to? Może traktować jak chorobę moje akcje sąd Lecz czy ktokolwiek jeszcze pewien jest, kto tu ma rację, co? [Refren] [Zwrotka 3] Myśli, że ja chcę kontrowersji, jeden z drugim idiota Kontrowersyjna to jest kurwa, dla mnie, wasza głupota! To, co podoba się wam, ja szczerze pieprzę Bo to co świeże traktujecie tak, jak Mamoń w "Rejsie" Ja mam obiekcje, tak. Łatwo je łączę z odwagą Czasem się czuję tak, jakbym tu wpadł na rekolekcje nago Tak łatwo, kurwa, was wprowadzić w osłupienie Że support powinienem mieć przed każdym numerem Śmieszą mnie wasze idee, dla mnie to jest parodia Jestem z przyszłości, wam bliżej do wynalezienia ognia Twój dziadek to pieprzony prosty aminokwas Przestań słuchać mnie, nim spodnie obsrasz Bo wchodzę z butami na ołtarz, z bluzgami w wierszach I koło chuja lata mi, czy to potępiasz! Czy to potencjał czy perwersja? To przyszłość oceni Bo dla mnie wszyscy tu jesteście zdrowo popierdoleni [Refren]