Marek Dulewicz - W każdą pogodę lyrics

Published

0 83 0

Marek Dulewicz - W każdą pogodę lyrics

[Hook] Czasami wali się i pali za oknami A trzeba stawić się do pracy, jak w normalny dzień Czasami sił nie mamy, czasem na pysk padamy Czasami nie ma się komu wyżalić, wiem, wiem Czasem na "nie" są wszystkie znaki na niebie Ale ruszasz się, bo ktoś, gdzieś czeka na ciebie Nieważne jaki dzień, robisz tą drogę W słońce czy deszcz, w każdą pogodę [Verse 1] Są takie dni, gdy nie chce ci się ruszyć dupy A każdy taki dzień budzi cię lewą nogą Wstajesz zły, bo nie jesteś tak głupi By nie wiedzieć, że taki dzień dłuży się w nieskończoność Zakładasz ciuchy, buty, otwierasz drzwi Asfalt powoli się nagrzewa od słońca Choć nie ma jak Polska, wierzysz Że choć na pół miesiąca pozwoli gdzieś wyjechać ta forsa Robota jest najgorsza w lato Nie rozpłacz się - rozpadł się klimatyzator Za oknem gorączka, chcesz biec pod prysznic Dookoła tylko shoarma i piec do pizzy Kto w pustynny żar chce stać w kuchni I pchać te kilogramy żarcia w styropian? Nikt... ale ktoś zrobić to musi Bo dla kogoś to kolacja czy obiad [Hook] Czasami wali się i pali za oknami A trzeba stawić się do pracy, jak w normalny dzień Czasami sił nie mamy, czasem na pysk padamy Czasami nie ma się komu wyżalić, wiem, wiem Czasem na "nie" są wszystkie znaki na niebie Ale ruszasz się, bo ktoś, gdzieś czeka na ciebie Nieważne jaki dzień, robisz tą drogę W słońce czy deszcz, w każdą pogodę [Verse 2] Kucharz ci daje to żarcie Masz zrobić tę dostawę, ale nie wiesz jak Bo jakiś grubas, jak zawsze, pragnie wszystkich dań w karcie Przydałby się przynajmniej Doktor Emmet Brown No to jedziesz sam, pełen bak waszki Ubezpieczenie, kask i pełen bagażnik Na dworze leje jak w Anglii... co kwartał Na drodze leje z ciebie każdy, kto ma choć Smarta Tak zaiwaniasz skuterem przez miasto I chętnie byś pogadał z Sidneyem "jak Polak" Bo nie wiesz, co go kurwa naszło... Po co wychwala całe to badziewie w utworach Dobra, w końcu podjeżdżasz pod klatkę Na domofonie wciskasz ten numerek z kartki Wbiegasz po schodach i dajesz tę paczkę typowi Który wczoraj jadł po raz ostatni [Hook] Czasami wali się i pali za oknami A trzeba stawić się do pracy, jak w normalny dzień Czasami sił nie mamy, czasem na pysk padamy Czasami nie ma się komu wyżalić, wiem, wiem Czasem na "nie" są wszystkie znaki na niebie Ale ruszasz się, bo ktoś, gdzieś czeka na ciebie Nieważne jaki dzień, robisz tą drogę W słońce czy deszcz, w każdą pogodę [Verse 3] Nie wiem czy to zima stulecia Śnieg za oknem napieprza jak w Narni Nie wiem, jak tutaj ten koleś dojechał Lecz należy mu się medal, jak w armii Więc daję mu te dodatkowe blachy Za fatygę i kończę, bo żołądek mi się zrasta z krzyżem Wczoraj wróciłem późno, dzisiaj nie jadłem jeszcze Lodówka wieje pustką, rozrywam torbę z żarciem Nareszcie, Mama mówiła, że to tuczy Trudno, dziś nie mam czasu na zakupy jak Pascal Trza zaspokoić głód i na koncert ruszyć Jak łoś z "Przystanku Alaska" Ta sama telewizja znów powtarza film Choć teraz chyba wolałbym go po raz setny obejrzeć Zamiast otwierać drzwi, ale wiem, że jest miejsce Gdzie czekasz na mnie Ty, więc na dworzec biegnę [Hook] Czasami wali się i pali za oknami A trzeba stawić się do pracy, jak w normalny dzień Czasami sił nie mamy, czasem na pysk padamy Czasami nie ma się komu wyżalić, wiem, wiem Czasem na "nie" są wszystkie znaki na niebie Ale ruszasz się, bo ktoś, gdzieś czeka na ciebie Nieważne jaki dzień, robisz tą drogę W słońce czy deszcz, w każdą pogodę