Magiera - Wieżowiec lyrics

Published

0 118 0

Magiera - Wieżowiec lyrics

[Zwrotka 1: Medi Top Glon] Kolejny drag, pierwsza runda Nadchodzi Glon wierny stylu agabunga I mój krwisty stek podzielił działania jak flashback Z szafą nie rozłączny jak Kasia i Tomek Inspiracja i dla ciebie mój rymu wściek Jeśli kumasz beton, blok to nie liczy się wiek Wiesz lepkie palce, rąk nie brudzi żadna praca W życiu sajgon a ty bez moralnego kaca Dajesz mi kontrakt, patrzysz mi w oczy I liczysz, że będę robił z siebie pajaca Pragniesz mnie za wszelką cenę Złote płyty swojego pupila na ścianę Węszysz kasę, nagabujesz prasę A ja tymczasem na ulicy czekam na bramę, czekam na bramę Co wyjdzie z ścieżki w tym miejscu od zawsze Pieniądz na pierwszym planie Powiedz mi kochanie, czy już tak zostanie? Smutek topię w kane Wielkie korporacje, różowy plastik w grzance na śniadanie I zjem to z Peją obok mnie, me NLB więc zróbmy pranie To my czarne owce, spójrz na nas teraz, jesteśmy jak bombowce Spuszczamy rymu bomby na wszystkie frajerskie wieżowce Nagraj mnie, uchwyć mnie, poznaj mnie Glon na ławce, gbur Spoko, każdy podły miejski szczur Wiesz to chyba prosto zdrój Odpal wąsa nie bądź gnój Pierdol to, że czasem wierzę mu Pewnie, że jak większość, rozdarty na pół Między dobrym a złym, chociaż oni i tak uważają Że nic nie wnoszę, mówią, że jestem zerem Pierdolę to, dalej będę robił swoje Życiowy jak ból z losem toczę boje Dlatego nigdy pełen kiczu jak czerwony kudeł z Ich Troje Nie baw się ogniem, bo se spalisz spodnie Zmienisz się w pochodnię Tylko prawdziwy jak żołnierz nie odpadnie Nie baw się nami, bo ci dupa nawet spadnie [Refren: Peja] Wjeżdżasz windą Ratajskiego wieżowca na sam szczyt Rychu Ochódzki, Medi Top walczą o byt Zdobywać marzenia, żyć w spokoju to nie wstyd Tylko czasem być pokornym jak nie to spadasz w zsyp [Zwrotka 2: Peja] Ej, Pejo, Pejo, ci se szydzą, ci się śmieją Karmią się nadzieją, że zniknę w dół spadając Lutawhui styl kanion, rura bomber jak zając Nawet gdy na ryj padając będę w zgodzie z samym sobą Tracki, rap oferty i koncerty życie gonią Włączam stop, robię głośniej kiedy z Glonem produkuję Muza, stopy, werble tak to zrobię tak jak czuję Szwagier rymy kontroluje, jego Medi rap skutkuje Niczym attache prasowy na tę wojnę wsza gotowy Bez gruszek na wierzbie dla Mediego przedział nowy Własną siłą przebicia otworzony Pomóc? to nie problem, jeszcze Glon zarobisz zetę W żartach ci mówiłem będziesz polskim 50 Centem Gówno WRE, PCP bez lansingu Chociaż Courvoisier'em mógłbym zatopić wszystkich w pizdu Bez lobby na dopingu, strzegę twoją strefę wpływów Od wschodu po zachód, znam ten pseudo biznes synku Tata cały czas jest czujny, kiedy Glon jedzie na trasę Wiesz, że Glon jest asem - w hotelu znów demolka Straszna rozpierdolka, bo Glonek nie ma Lolka Wychował nas rap, nigdy w życiu deskorolka Który to już rok? z Medi Topem wciąż na topie Wacków w dupę kopię Medi zna się na hip-hopie Sto procent naturszczyk niczym Gołębiowski Henryk Talent, pasja, feeling chociaż działa mi na nerwy To z Glonem bez przerwy od zawsze na zawsze Lutawhuiklik w mocnej komitywie z miastem Które częstuje węgorzem a raz niebezpiecznym chlastem Lutawhuiklik jest z miastem Aha, szwagier, Ochódzki Rychu SLU, Onomato, Ski Skład, MediTop, 2003 [Refren: Peja 2x] [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]