Lenzy - Pan z Katowic lyrics

Published

0 114 0

Lenzy - Pan z Katowic lyrics

[Zwrotka 1] Połowa takich jak ja znów stąd wyjechała, ej.. Jebana druga fala podmywała, stąd mój alkoholizm Świat nie dotyczy nas tym bardziej nie doganiał dziś Widzę jego plecy gdy, wyprzedza nas powoli Nauczyli nas naszej roli, regułek i dat Jak naszych rodziców te 30 lat temu I choć teraz możemy mówić co chcemy, gdy słyszę Większość z was, chcę krzyknąć: Nic już, nie mów! To co mamy jest zbyt wysokie Jestem zbyt mały i niski na to co wystaje mi zza okien Ten cały ciężar, jebany sens i presja Wszystko szybko wyszło mi bokiem, wiesz? Mam problem żeby tu skończyć, zawsze prawie Promienie słońca przypalają mi papier, a ja.. Jestem, Panem z Katowic który trudni się rapem Panem... Bo już chyba nie chłopakiem [Refren x2] Stań ze mną na jednej z tych ulic Jakoś godzinę przed świtem To ten moment definiuje moją ciszę (niemy poruszyciel) Gdzieś pośród gwiazd słyszę naszych serc bicie Ja opowiadam historie, które dało mi życie (niemy poruszyciel) [Zwrotka 2] Twarze naszych dzieci są coraz starsze, chcą Nami być coraz bardziej, choć coraz mniej jest to warte My nawet nocą szukamy słońca przez palce a Zewsząd słychać otwarcie - przegraliśmy na starcie Przesiedziałem z wami dekadę na tych ławkach, czasem Nie chciało mi się wstać z nich, iść coś nagrać Każdy z nas ma na koncie jeden fail start, choć W sumie ciężko to zrozumieć skoro nikt nas ponaglał Połowa takich jak ja głośno wątpi, ślepo Żyjemy dla przyszłości jak Holden Caulfield Ledwo przytomni, jak niepozorny peleton, tylko Tu szorstki beton czasem pomaga nam zwolnić Mam problem żeby tu skończyć zawsze prawie Krople deszczu przemakają przez papier Jestem, Panem z Katowic który trudni się rapem Panem.. Bo już chyba nie chłopakiem, Nie ! [Refren x2] Tekst - Rap Genius Polska