[Zwrotka 1: Leh] Serce biło coraz szybciej i szybciej Czekałem aż mój człowiek na scenie wywoła moją ksywkę Studencki lokal, chyba listopad Przestałem liczyć, który to pokal No bo w pysku susza jak skurwysyn Chuj wie czy przez stres czy filisy I przyszedł wyczekiwany moment Jeszcze zbiłem pionę z moim dziś już ex ziomem Ha, miała wpaść, mój wzrok krążył po klubie Ale kurwa jej nie znalazł taaaam I już było po wszystkim, finisz Sporo emocji wszystkie w jednej chwili Ale chuj, ponoć nie było źle Kilka szczerych piątek i do góry łeb I ruszyłem na zewnątrz poczuć świeże powietrze I spotykam ją nagle pijaną pod wejściem W sumie niezły szok Z kolegą z 7 wersu odwieźliśmy ją pod dom (a jakiś czas później) Przeklinałem ją, że los nierówno rozdał karty Ale chuj, może byli siebie warci? [Zwrotka 2: Mes] Hmmm, tyle tych pytań słyszałem jak w talk show, show Kiedy te prawko zrobisz Mesie, Mesieee? I długo miałem wyjebane na to, o, o, o Nie moje obsession Byłem szczęśliwym pierwszym pieszym Wzrokiem przeszył niejeden, co chciał mnie speszyć A z tyłu głowy ciągle miałem żal, że bliscy zamiast uczyć wywierali pressure A potem egzaminy, od wspominek boli brzuch Urzędnicy naćpani władzą; w tej grupie psycholi w chuj I pewnego dnia w pełni słońca Jechałem jak natchniony młody Bóg Stresy zamieniłem na joy ride Trzy płyty oszczędzałem na wóz swój Pierwsza trasa, pierwszy korek, lepsza kasa z tym motorem Mam wyhasać kasy worek, tych doradców nagle chór Gdy to piszę, ledwie tydzień jeżdżę benzem Więc ci ręczę - zakochany jestem w tym, co nazwę cruise ride tour (tour!) [Zwrotka 3: Leh] Pierwsze domówczeki, tam myślami dziś wracam Było nieźle w czubie, już ogólnie git faza Chlało się szampany, a to słowo gimbaza Nie było znane nikomu, choć byliśmy w gimnazjach Była starsza o rok A wtedy stuknąć to jak wygrana walka o coś Chuj, Filip i tak był chyba pierwszy w ekipie Lekko zawstydzony pieścić jej cyce zacząłem Gnojek przejął kontrole (wzięła łyk wina) Powiedziała "skończmy na dole" Jeszcze łyczek dla weny, zanim zacząłem Penetrować dotąd nieznane tereny Piwniczany pokój, wszędzie syf Stołem do ping-ponga zabarykadowałem drzwi I nie było złotej plaży skąpanej w słońcu Ale mogłem powiedzieć "w końcuuu!" [Zwrotka 4: Rybas] Ty dobrze wiesz, że mam charakter, lecz ciągle szlifuje jego kształt Ale mało, co miało na mnie wpływ jak ten pierwszy raz Kiedy w jednej z podstawowych klas Koleżka zmusił mnie do tego by mu obić pięścią twarz (a było tak) Stał przede mną i mi wrzucał wersy Przy całej klasie skurwiel zawsze czuł się lepszy W dodatku miał starszych ziomali, co mnie obcinali Gotowi byli wesprzeć go, kiedy coś nie wypali Zaciśnięte pieści, przyspieszone serca bicie Kurwa tracę szacunek czy szanse na jego zdobycie Dopadłem go na długiej przerwie, z lekka nie pewnie Podbijam a on coś tam, „że odrabia lekcje" Myślę, "czekaj chuju, to dopiero będzie lekcja" Łapię go za ramie i w ruch idzie moja prawa ręka Potem lewa ręka i gdy zeszła ze mnie ta energia Już nie miałem wątpliwości, że odczuła jego szczęka I czułem luz, bo jego oczy pełne łez I koleżkom z klasy to w głowie się nie mieści Gdy słowa nie działają warto użyć pieści By czuć się tak jak na pierwszej płycie Mielzky