Kękę Deszcz pada, jebać go niech pada Znaczy że depresja przeszła ozdrowiał szaman To polska jesień na zimę w barach, w pubach na lecie Pije się, pije się, pi-pi pije się Październik, wrzesień dalej lecę nie ważne Raczej nie pomylę się jak na odwrót to weź kalkę Jestem Kę nie przyznaje cię się się Jebać was, kto wie to wie, kto nie wie ten nie wie Jedziesz jak spalone liście chłopak Czuję cię na kilometr łatwo wyczuwam strach Jest mroczno uważaj na każdy krok Chcesz jutro, uważaj bo Polska jesień mroczna jesień zgnijesz chłopak Boli co boleć musi nie ładnie kalkować Polska jesień mroczna jesień pijesz chłopak Boli co boleć musi i tak co dnia Kubi Klimat wieczorowej pory w oknach lśnią telewizory Na ścianach ikony prześwitują przez zasłony Chodnik spragniony pochłania deszczu krople Balkony wiedzą wkrótce pokryją je sople Trawniki mokre niektórzy jarają konopie Inni nie dają odetchnąć zmęczonej wątrobie Psy na tropię myślą że zrobią czystki Póki co zbierają, po chodnikach gwizdki Nad tym wszystkim kłębią się czarne chmury W domach domowe kury strzępią pazury żeby przez talerze nie było awantury Dzieci przy komputerze wiedzą że nadszedł wrzesień I muszą wreszcie spakować swe plecaki Przeklinają jesień, ja lecę w dresie Przez zmęczone miasto zły na to że jeszcze miesiąc temu było jasno Kotzi Spada temperatura po letnich nocy gorączkach Na nerwach gra symfonia pieprzona słota Modlitwa na Firleju, Limanowskiego, Powązkach Chwila ciszy zmarłych upamiętniająca Studenci siwieją przed poprawkowym egzaminem Zakuć, zdać, zapomnieć, byle by pchnąć ten indeks Wyposzczone single pragną futra na zimę Przeważnie z pierwszym przebiśniegiem nie chcąc już go widzieć Atmosferyczny opad przegina przybywa nocy Niedobór światła my znowu odpalamy knoty Szukamy stolików w pubach by mocno popić Skutkiem czego, na drugi dzień leczymy nadkwasoty W kalendarzu wiele rocznic... Zbroczone polską krwią światowe drogi Z akompaniamentem smutku oddajemy honory Oddajemy hołd by dać pamięci się odrodzić