Kuban - Mój rap, mój interes lyrics

Published

0 185 0

Kuban - Mój rap, mój interes lyrics

Ale się zamyśliłem... To jest ten kawałek, przy którym mógłbym wjechać w drzewo. Prowadzę... [Zwrotka 1] Mój rap- mój interes A ja w tym biznesmenem i nie wszystko ma cenę. Tak? Za mną młode pokolenie, a ja w nim wodzirejem, bo to wszystko ma cenę Ja widzę kolegów po fachu Taki młody szczyl, mimo to już żyje z rapu Parę nut dla chłopaków Które jak z nut śpiewa cały club po pijaku Umilamy weekendy. Lecimy wysoko I to nie na fali koneksji. Potem zlani do reszty A po pracy, potem już zalani do reszty w oklaskach Widzę nas na freestyle'ach Banda, która miała rap nie na kartkach Pod szkołą sielanka. Od dawna Z tej strony każdy już znał nas Zaprzecz lub daj satysfakcję Łamię kark nie za kabzę I nie za te parę pisków, a za parę twych słów Które dają wstać po porażce Dzięki za wiadomości, wypite setki Pisane posty, za koncerty Za wasze troski, za wasze hejty i propsy Pytają jak się czuję dziś, jak nie muszę nic Jak mnie szefują ci marne szuje i Swoje ciuchy, a nie żadne Pull&Bear Ha! Nie wydałem dawno w sumie nic Ta, w tym roku dam melodii multum Rok temu jak nieroby w kółku Byle postać i popić. Dziś w kółku, to ja mogę dać jakieś free Na bank ci się śni, ćpać, dymać fanki Nie raz byłem nim, brat wybacz jazdy Mówili "długo nie pociągniesz tak" A ja mimo im "daj klina, daj żyć" Ciut nierozsądnie Staram się odpulać, ale znów mnie to ciągnie Dziewczyny często do słów niepodobne Mam w chuj niedociągnięć. Elo! [Zwrotka 2] Dziękuję Bogu za słuch Mam teraz dla ziomów na ruszt Lecz siostra zbiera na mieszkanie Gdy moje stoi puste, a w trasie jest kawaler Pamiętam studenci i pokój na dwóch Zero pieniędzy, a spokój i luz Siostra brała mnie na szamę, bo piłem wódkę zagryzając rękawem A co drugi weekend, powrót do swoich, gdzie dom i rodzice Mój ojciec kierował wzrok na matrycę Po pracy, co dawała sos nam na życie Tylko, a nigdy aż. Tylko, a nigdy aż Bo u nich od zawsze mam krycie, a to jest cenniejsze niż karty płatnicze Żegnałem nasz dom niejednokrotnie Choć pachnie to miasto śledziem po gołdzie To tak się przetarło jak siedzę na ośce Że z godziną czwartą to eden na bombie A jak? Cały squad to zna Piję pod to sam, odkąd spam Na okrągło mam, bo podgląd ma w moje okno fan Chcę się cofnąć tak czasem, bo jak mam dojść do gwiazd To wiem można od opinii zmoknąć ja Jestem gotów nie na to, by połknąć hak Ba! Bywa, że stratny jestem Nago się dobija. Ja świat dziś pieprzę Boże, daj być dzieckiem Chcę centrum uwagi, separacji też chcę [Tekst i adnotacje na RapGenius Polska]