Kleban - Freestyle lyrics

Published

0 158 0

Kleban - Freestyle lyrics

Co tam słychać? uwierz, ostatnio padaka Wczoraj dostałem telefon, że zdiagnozowali raka U mojego przyjaciela, z którym współdzieliłem ławkę w szkole Z nim paliłem pierwszą trawkę, on słuchał moich zwrotek Tych pierwszych - przechujowych Dzisiaj dumny pan magister, bo niedawno sie obronił Ale zycie daje w pizde a on ciągle to pierdoli Widzi przyszłość lukratywnie, zawsze imponowało mi, to Ten niezłomnym hart ducha Zresztą zawsze mi tu ciśnie, zebym kurwa kończył studia I sie nawet nie wyglupiał, i jak zwykle ma tu racje, pewnie Gratulacje bracie, zawsze masz oparcie we mnie Oo, moje życie hella hoes Jak zaglądam do portfela no to karuzela wciąż Ale panamera flow to sie wioze jak skurwysyn Tylko złoto i platyna i pierdolić kompromisy już Kleban, szanuje ciężką prace Ale zrozum nigdy taka w której zrobisz z siebie szmate A tutaj brak ideałów, poprzestawiane wartości Co mi daje do myślenia jacy jesteśmy załośni Nie pozwole zeby orzeł gdzieś leżal na ziemi Więc podnosze te grosze chociaż nic to nie zmieni I nie proszę się o nic, Ty uważaj na rykoszet Jak zbyt długo byłeś chowany pod kloszem Prawdziwy dla gry, nic mi więcej nie potrzeba Mam swój kawałek piekła i swój kawałek nieba Chce mieć ciuszki szyte w itali, jak u Sentino Przy sobie kilku ziomali, których nazywam rodziną W tym kraju który kocham, chociaż ogarnia mnie niemoc Ale wierze bardzo mocno, wiec na lewo tylko pieniądz, yo I mówili mi, że Tymin Ale musisz przyznać Tomek, że sie troche pomylili Tak jak tych paru kolezkow ktorzy podsmiechujki robia No bo mieli miec tu wszystko ale jakos przeszlo obok A Ty załoz sie o bańke, ze kiedys w koncu nagram A Ty to polishgirl #instagram Myslisz ze wiesz co to pierdolenie bzdur? A gadales z lodowa jak byl najebany w chuj? Nie sadze, nie poroznia nas pieniadze Jak zarobisz ciut za duzo to najwyzej ci potrące Nie mów do mnie o szacunku Jak skonczysz na posterunku to pewnie sam wskoczysz w mudnur Ja stoje za swoimi, na pewniaku tak jak Bednar Nie ma z wami gadki, wy liberalne ścierwa Yo, często brakuje mi ojca Trzydziesty rok za granicą, chyba zostanie do końca, tam Ciężko mówić, ze to wybór Sie poświęcasz dla rodziny no to rezygnujesz z wygód, synu Co roku słysze, ze wraca Pierdolony losie oddaj nam stracone lata To nie kwestia genów, to kwestia wychowania Bo wynioslem z domu więcej niż przegrane ćpuny w bramach Pizdo, zacznij w końcu żyć jak facet Chyba ze twoj swiat na dysku konczy sie jak terry prachet Braaa głos rozsądku z miasta maczet Więc nie świruj już bażanta panie rapera Tees biały arrogant, dzis nowohucki kozak Stył południowy vibe, sprawdz wyboista droga A to miasto nie pachnie jak szlugi i kalafiory Raczej rozne specyfiki które palą zakapiory Tutaj na kazdym osiedlu masz dilerów i prawników Jak wypiją troche więcej lubią pogadac o zyciu Przestań kłamać suko, przestań kłamać suko Moi kumple przerobieni przez te dupy że aż smutno Zero dwana movement, podziemny ruch oporu Nie gadaj farmazonów jak dotykasz mikrofnu To jedna z zasad, co przyświeca od początku Choć zdarza nam sie czasem troche pogubić przy piątku Pozdro KA O EN, białe kruki wciąż wysoko Nie pokaże tvn, jak tu biega sie za flotą Bloki są szare, no to łap tu kolorytm I nie chodzi wcale o to by ubierac w metafory A moi ludzie to, studyjni gangsterzy Młode glokki, stare bazooki, możesz nie wierzyć Podpalam bloki, porywa suki, tak jak należy Białe reeboki, grube nastuki, Ty na mnie leżysz Ale Ty nam nie leżysz