Jimson: Orzeźwiająca i kojąca jak Awinion, była moją religią Poza tym łączyły nas dwa światy Jej oczu błękit jak Adriatyk Ujarzmiał gwiazdy Nie jak te panienki spod karczmy Co ujarzmiają reflektory tak, że możesz dostać zaćmy Mówiła - zacznij od nowa Więc dla mnie każdy dzień zaczynał się jakby poprzedni ją schował I zakrył jej słowa, ona pozbawiła mnie wolności Ja na tyłach baru piłem browar w bezsilności Czy jest gdzieś nieopodal z gośćmi Dla których słowa znaczą mniej niż jej wdzięk i oczy Bandit queen, a ja myślałem, że każdy sączy gin z jej ust Więc zazdrość wypełniała mnie tym od rękojeści aż po spust Że jakiś półgłówek widział jej biust i grę półsłówek To łamało mnie w pół, uwierz Wschód słońca ubiegł mnie, gdy przez czubek nosa Nie widziałem nic prócz słów końca Pisałem list, atrament był jak uczuć spadkobierca Które nie mogły wyjść przez gardło, a miały trafić aż do serca Byłem tym, który nakręcał tą całą sprawę Byłem tym, który nie potrafił przestać myśleć jak ją znaleźć Nawet kiedy myślałem, że znalazłem drogę, by jej o tym donieść Deszcz zmył jej portret na betonie który przed jej domem Namalowałem dla niej sezamie otwórz się Powtarzałem tyle razy ile - Maciek, obudź się Odpuść, ten klejnot miał kameralny debiut Gdy jesień nadeszła nad asfalt Ten diametralny szczegół zmienił moje życie w outside Oddychamy według reguł, wdech i wydech Ja oddychałem dzięki temu, że jest przy mnie Kiedyś powiedziała - weź i przyjedź, jak? A ja wierzyłem, że nie rzuci kilku słów na wiatr Tylko rzuci się na szyję, ale dalej jak Kay Kajał się Królowej Śniegu byłem sprowadzany Na ten chłodu biegun z lodu Jeden szczegół, jej usta słodsze niż cynamon Nie miałem więcej potrzeb i jak dynamo nakręcało mnie to samo Żeby iść za nią znowu, ale kiedy nadchodziło rano Ja byłem łebkiem, ona pępkiem globu Dałem sobie spokój nie tak szybko, ale dziś już to nie wraca Chęć by bez niej zejść z tego świata Czasem ją mijam i myślę, że mój realizm jej wypalił we mnie zgliszcze Pewnie już tak wielkie, że strach pomyśleć Prawie zabił mnie, ranił mnie Na dziś dzień wiem. to było błędem Dobrze, że nie skończyło się to happy endem Wiesz, może to było dobrym doświadczeniem Może to dobrze, że to sprowadziło mnie to na ziemię [x2] Ja mam to tutaj, a ty gdzie masz to? Ja znam uczucia lepsze niż nieważkość Mamy to tutaj, a ty gdzie masz to? Ja znam uczucia lżejsze niż nieważkość Mały Esz Esz: Lubiła dźwięk klawiszy fortepianu Lubiła grzech po wstępnej grze, i nazajutrz O świcie - kocham cię, gdy budziłem się koło niej Lubiła jajecznicę na szynce z czosnkiem i oregano Na śniadanie rano do łóżka PóŹniej znajdowałem okruchy chleba na poduszkach Lubiła Ericę Badu i Taliba Kweli Znała się lepiej na rapie niż niejeden z nas dziś Kręciła lepsze blanty niż niejeden z nas dziś Mówił to każdy, kto miał okazję to sprawdzić Lubiła dostawać kwiaty mówiła Wystarczy jedna róża, wiem, że nie jesteś bogaty Lubiła wyglądać pięknie Mówiła Spóźniam się, bo chcę żebyś był dumny, trzymając mnie za rękę Słodka jak owoc bez pestek Przeszywając powietrze wbiła we mnie żądło jak szerszeń A ja zastanawiam się co jest w niej Takiego, że nie nadążam nad swoim tętnem Myśli zwinięte jak serpentyna Duszę chronią jak przed deszczem peleryna Pamiętam jej twarzy każdy wyraz Każdy grymas leczył mnie jak witamina Kolejny zeszyt cały w rymach Przeszłość w nim jak w lustrze, od teraźniejszości odbijam W pustce pełną garść wspomnień trzymam Zdrowy rozsądek od dziś przeklinam Nierozsądek to dziś mych myśli filar Kixnare rytm wybija, piszę list do anonima Dlaczego? potem, znak zapytania? Potem Cisza głośna jak alarm Pytam, odpowiedŹ chcę usłyszeć w zamian Jest cisza, tylko cisza nam została [x2] Ja mam to tutaj, a ty gdzie masz to? Ja znam uczucia lepsze niż nieważkość Mamy to tutaj, a ty gdzie masz to? Ja znam uczucia lżejsze niż nieważkość