Kisiel - Strefa 11 lyrics

Published

0 117 0

Kisiel - Strefa 11 lyrics

[Cuts: Dj Gugatch] [Verse 1: Rose] Spróbuj chociaż raz własne zabić lęki Wierz mi, uczucie gorsze niż parliż senny Wiem to, przecież nieraz nie mogłem zasnąć przez to Paranoje, myśli gdzieś poza strefą bezpieczną Też tak miałem i ty pewnie też byś wolał nie żyć Kiedy zamykasz oczy a obraz śnieży To pokurwione jak fundacja martwych dzieci, nie ćpam kwacha Mocna psychika jest lepsza niz słaba Fajnie, życie to ciągłe halucynacje Oczom nie ufam, nie zawsze mówią tobie prawdę Jest faktem, dziwne rzeczy robią z bani kaszkę To banie rani strasznie, a bania chce taić jasne Fakty przyciemniać, dziwne kształty, iluzje, naprawdę To gówno prawda, ale chuj zna prawdę Każdy ma swoje demony, które krzyczą do ciebie chórem Ujawniają się kiedy niepewność bierze górę, to dziwne [Verse 2: Kisiel] Robak pod głową, nie karmię go, słowo Ten skurwiel żyje, bo karmi się sam sobą Im gorsza depresja tym bardziej zgrywana To tylko ironia nieśmieszna, przestań Żyłem w mroku to chwilami jasne Kiedy śmiech przypominał mi maskę Z liter układam wzory, przepalają się procesory Jeszcze skory, piepszę pozory, jestem chory jak drzewo bez kory Moje dzieciństwo, to pewnie przez to Hej terapeuto, wniknij w moje jestestwo Najgorsze było to, że widziałem to w innych także Czułem się winny zawsze, teraz już na to nie patrzę Leczę dźwiękami, niech mrok je rozświeci Ludzie z lękami to tylko smutni profeci Mylisz się myśląc "będzie na koniec puenta" Bo poznasz ją patrząc na drugą stronę srebra [Cuts: Dj Gugatch]