[Verse 1: Kidd] Przeciągnięty przez pierwszy rok życia w rodzinie Tworzę własną religię i rytualnie padam ryjem W stronę miękkich powierzchni, wiem - wyśpię się po śmierci Niby banał, ale - wierz mi - dziś kładzie mnie na deski (Biorę time out w pokoju dziecięcym) Biorę time out, medytacja w pokoju dziecięcym Ostatnia szansa desperata, co ma we krwi litery A RH+, gdyby trzeba było szyć By nie zasnąć nad kartką, upuszczam na nią krwi Zapomnij o euforii wywołanej pisaniem To mały zastrzyk endorfin, który zmiecie poranek I tak dalej mam pętlę, którą wiążę siebie z tekstem Na logikę - prosty proces, więc nie szukam czegoś więcej Rap jest pewnym ustępstwem, które pozostawia posmak Zbędnego rzemiosła, jak większość dobrze płatnych posad [Verse 2: Jeżozwierz] Biorę czas jak Michael przed jump shotem Biorę czas jak Michael przed jump shotem Stoję nad deską i siekam se szczypiorek Czasem wszystko, co zrobię, wydaje się znikome Za dużo knuję, ziomie, w tej posiwiałej głowie Gonię za chuj wie czym, chuj wie po co Chciałbym być prostą istotą z jakąś utartą drogą Każdy jebany filozof ma czasem taką myśl "Dlaczego, kurwa, się nie zająłem tym i tym" Teraz też biorę czas i piszę te pierdoły Dziś Kidd i Jeż, Junes nagra na wolnym Nie mówię o freestyle'u, wiesz, Babilonu łańcuch Nie, ziom, nie jestem rastuch, choć mam pudełko gra**u I rap na pół etatu - pamiętasz skład z podziemia? Dziś raczej tego nie ma, a większość coś tam ściemnia Lecz kiedy wreszcie Ziemia przestanie się kręcić Bogactwo i sława nie będą już nęcić - znasz te wersy? Elo, Układ