Kenny - Czarny koń WBW lyrics

Published

0 96 0

Kenny - Czarny koń WBW lyrics

Czas nie zamierza odpuszczać nikomu, co doskonale widać również w świecie polskiego wolnego stylu, gdzie w cień, z dnia na dzień odsuwa się „pokolenie” reprezentowane przez takich wolnostylowców jak Edzio, Filipek czy Pejter, a na pierwszy plan wysuwają się wciąż głodni sukcesu Bober, Milu czy Ryba. Są również Ci, którzy nie zdążyli na dobre przedstawić się publiczności, a już mają za sobą pierwsze sukcesy na scenie freestyle'owej. Kto więc w tym roku urósł do miana „czarnego konia” WBW? Milan W ubiegłym roku do Milana przylgnęła niechlubna łatka „bohatera jednej walki”, a mianowicie starcia z Filipkiem na Bitwie o Ząbkowską, gdzie mimo iż przegrał, pokazał się z bardzo dobrej strony i zainteresował swoją osobą światek freestyle'owy. Gdy wszyscy obstawiali, że może on namieszać na WBW, rzeczywistość okazała się brutalna. Milan ani razu nie zdołał przebrnąć chociażby do ćwierćfinału imprezy. Minął kolejny rok, doszło doświadczenie bitewne i pierwsze sukcesy (jak chociażby zwycięstwo w Lidze Mistrzów organizowanej przez WBW w Łodzi). Udowodnił również, że żaden przeciwnik nie jest mu straszny, rozprawiając się z mistrzem WBW Edziem, podczas tegorocznego Pitosu. Nie wiem, czy wciąż możemy klasyfikować go w kategorii „czarnego konia” jednakże, warto mieć jego pseudonim na uwadze Kenny Z postacią Kenny'ego pierwszy raz zetknąłem się w ubiegłym roku, kiedy to nawiązał współpracę z portalem najbliższym mojemu sercu – Rap Genius Polska (zresztą polecam jego poczynania studyjne). Po nitce do kłębka, dowiedziałem się, że ów jegomość zajmuje się również freestylem i jak się okazało, całkiem nieźle mu to wychodzi. Choć na jego koncie brak spektakularnych sukcesów, to zaliczył już triumf w Bitwie o Honor w parze z Toczkiem. Choć nie oczekuję po nim awansu do finałowej ósemki, to liczę mocno, że niejednemu z przeciwników postara się napsuć krwi Murzyn Ileż to on już zdążył zgarnąć propsów od ludzi z branży czy kolegów ze sceny freestyle'owej. Fakt, faktem gdy trafi z formą potrafi zaskoczyć (przykład zeszłorocznych eliminacji z Łodzi czy drugiej edycji Bitwy o Trójmiasto). Jednakże, moim skromnym zdaniem brakuje mu tak zwanego „pierdolnięcia”, które bezwzględnie pozwalałoby mu na przechylanie szali zwycięstwa na swoją stronę, z mocno punchline'owymi przeciwnikami. Oczywiście życzę mu jak najlepiej bo w końcu kiedyś trzeba postawić kropkę nad „i”. A jak nie teraz, to kiedy? Bambo Od dłuższego czasu dochodziły do mnie słuchy, że gdzieś w dalekiej Bydgoszczy, na lokalnych ustawkach, od dłuższego czasu regularnie rozpierdziela niejaki Bambo. Długo nie musiałem czekać, aby zweryfikować, czy oby na pewno nie jest to mit, gdyż zameldował się on podczas drugiej edycji Bitwy o Trójmiasto. Zameldował i odstrzelił w 1/8 finału jednego z faworytów tej edycji WBW – Mila. Co prawda w kolejnym etapie nie poradził sobie ze swoim „krewniakiem” Murzynem, jednak wrażenie pozostawił co najmniej dobre. Warto być czujnym przy tej ksywie Spartiak Wrocławski freestyle od dłuższego czasu stoi na naprawdę wysokim poziomie. Filipek, Pejter i ostatnio Milu to przecież czołówka krajowej sceny. Gdzieś tam za plecami, sukcesywnie krok po kroku, swoje udowadnia czwarty do brydża - Spartiak. Obecny lider Wrocławskiej Ligi Freestyle, bez wątpienia ma predyspozycje do tego, by wskoczyć na miejsce dwóch pierwszych weteranów, którzy powoli usuwają się przecież w cień. A wiadomo, że scena nie lubi próżni.