[Refrenx2] Jak zaczynałem nie wiedziałem ile włożę w to pracy, serca Potu, dni na koncertach niech mija czas Ciągle w głowie słyszę głos "Jedziesz z tym nigdy dość" Pierdolony nektar szczęścia [Zwrotka 1] Rap był ze mną jak zesrało się wszystko Jak śmigałem jak lunatyk, życie obok, jebać rzeczywistość Tylko chwytam, nic nie daję, każda dziwka Emocjonalny szaber, w głaz pikawę, cyngiel, iskra, brat (Aha.) Ale za to był hip-hop Nie chcę zabrzmieć patetycznie w tamte dni to coś znaczyło dla mnie Teraz jadę bo nie umiem inaczej, serio Wrosłem w to nie wyrosłem, nie wyrosnę, jadę Chwila gdy uderza bit i nagle myśli tak wiele I wtedy muszę to pisać jakby Duch zstąpił na ziemię Wtedy nie ma już pytań i wszystko jasne Jakby Bóg sam powiedzieć chciał że wszystko dobrze Będzie. Moje wyznanie wiary, moja modlitwa do nieba Jak mam być szczerym to nagram, jak nieszczerym to jebać Nie potrafię już kłamać, osiedla lubią co słyszą Prawda za prawdę nie kłamstwa tak właśnie rozumiem hip-hop [Refren x2] [Zwrotka 2] To wszystko było niewinne, krzyczane wersy przy barach Dobrze pamiętam te chwile: sami najlepsi, pozdrawiam! Trochę przerwy, pamiętam życie nie wyszło Choć może tak być musiało I jestem bogatszy o to co w sobie Noszę. Stąd ta iskra jest Życia jest, stąd ta blizna jest Stąd ta czysta pita jest Niby sobie sam pościelisz to i sam się wyśpisz Z tym że trochę sam pokminisz, będzie zmiana śpiewki Idę o zakład, za dużo lat mam Za sporo wiem już Już nie jeden upadł geniusz I nie jeden pakt padł, tylko rap gram Jakoś tak pośrodku tego dzieciak I za to wypijmy dzieciak, symbolicznie, z litra pach pach [Refren x2] [Tekst - Rap Genius Polska]