Na dębowych nartach zjeżdżam, jak w Żywcu harnaś Okolice karpackie, a mnie rozgrzewa ten balsam Obok Maria, wie ten, komu nie straszna pora Czasem jest za zimna, tak bardzo, ze aż lodowa Jak przegniesz to z boiska, czerwona kartka Jak nie, to dalej jedziesz, wciąż nieustająca walka Z rana znów Chopin, akompaniuje z cicha Dzwoń po Leszka i po Tadka Wiesz jak jest, istotny dobór towarzystwa -10,5, pizga, ale nic to Mróz, głód, smród i ubóstwo Piękna tradycja ojczysta Dalej jedziesz z tym Pan prezydent tez to lubi Wyborowa obsada, nie ma co Chodź dziś ze mną głupi [Refren x2] To jak miłość uzależnia i jak przy niej wzrok trace Coś daje, coś odbiera, jak to w życiu coś za coś Hormon szczęścia, to on sprawia, ze walczę To zadowolenia skrawek, którego nie znajduje w rapie Mam na chacie remont, stąd ten spory worek gipsu Ściany będą białe, więc uważaj wśród tego tynku Może zaszkodzić od pyłku, jak nieostrożnie wdychasz Filtruj nosem, poważnie Ciut bezpieczniej, niż żyła To jest twórcze, choć nie rako jak azbest To ta substancja, dokładnie, naturalna jak ariel Tak to ona, a nie, że co? że tam inna Robię przerwe na jej nazwe, Ty wypowiedz (hehehe) Tak to sie nazywa, właśnie Masz pojęcie o jej skrócie Jeśli grecki ser jadłeś Całkiem dobre na obiad Ugotowane to lece Są chwile, ze żałuję, że nie poszedłem na chemię