Kedyf - Nic nowego lyrics

Published

0 284 0

Kedyf - Nic nowego lyrics

[Zwrotka 1: Bonson] Nic mnie nie wkurwia bardziej, niż ten tłok na mieście I jak ustawiasz z ziomem się i wpada ktoś tam jeszcze Wiesz, "siema, siema, luzik, dawaj poznać resztę" I stać będziesz jak debil, wszystkie miejsca są zajęte Polska jesień, polska młodzież, modny klub - tu wchodzi A każdy z nich tak jakby miał na ryju pudru tony I każdy z tym pedalskim frędzlem tu na czubku głowy Jak ich widzę to się robię purpurowy (purpurowy) I to już nie jest nawet śmieszne Bo jak z takim pedałem chlać bezpiecznie? Ich koleżanki chyba jaja mają nawet większe I może chciałem coś powiedzieć, ale jeb się Znowu przystanek - brama Orła I gadamy sobie w myślach: "siema, co tam? Jak tam, morda? Pojebało się bez Ciebie i tak to wygląda Ale mam nadzieję, że tam trochę lepiej, nara, dobra" Ty, prawa wolna, przez przelotkę żabka, flaszka w spodniach I czaisz pyta mnie o dowód stara torba Ja zamiast pograć na konsoli łażę sam, jak ktoś tam, łee Żeby na to spadła bomba [Refren: Bonson] Znów to samo, znów o niczym, znów nie tak coś Nic nowego - szlugi, wóda, kumple, banknot Nic nowego, czasem wolałbym się zamknąć Bo i tak nie skuma nas kolega z koleżanką [Cuty] Niby to samo dzieje się dzień w dzień Mam wyjebane na to Sram na opinię tych z klapkami na oczach Sam najlepiej wiem kim jestem I co i jak mam robić, widać na pierwszy rzut oka Mój rap? Nigdy na pokaz! [Zwrotka 2: Gruby Mielzky] Przyszedłem stąd skąd prądem odpycha każdy oddech Dojdę do czegoś, mała wojnę wygram, wrócę z żołdem Kilku hombre z moich stron też, z tym nadzieję wiążę Skromne życie, pusty rondel, modlę co noc się o odwet Skoczę na corner, golnę tylko z Flojdem goudę Związany z lądem, zawsze wspomnę, gdzie mój początek Ciągle na bombie - obrzęd, który wprowadza w obłęd Może byłoby drobne podnieść i puścić na książkę Ta, dostrzeż moje słowa zanim Gospel cipeczek dotrze w Polskę I po czasie złapiesz prospekt Nie jestem gościem, co cmoka na fotach Cofam się w czasie, schowaj me słowa w sarkof*g ze złota Po blokach miotam, mocarz mi styka szopa, sofa i stopa Popatrz mi w oczy, gdy gram i powiedz, że tego nie kocham Znowu to samo - ziomki, wóda i blok Ciekawe o czym byś pizgał, gdybyś przekimał tu rok, joł [Refren: Bonson] Znów to samo, znów o niczym, znów nie tak coś Nic nowego - szlugi, wóda, kumple, banknot Nic nowego, czasem wolałbym się zamknąć Bo i tak nie skuma nas kolega z koleżanką [Cuty] Niby to samo dzieje się dzień w dzień Mam wyjebane na to Sram na opinię tych z klapkami na oczach Sam najlepiej wiem kim jestem I co i jak mam robić, widać na pierwszy rzut oka Mój rap? Nigdy na pokaz! [Zwrotka 3: Bonson] Na trasy się nie czaję już, niech jeżdżą Ci co fresh są Organizatorzy znowu nic, tylko pieprzą Mi z pizdy farmazon, że typ ma milion, wiesz co? I kręci się pieniążek mu, a Ty się dziś odpierdol Nieźle, serio, parę lat temu jestem ten, co Mu ten sam organizator przetrze berło chętnie Cieszy mnie to niekoniecznie I mu mówię "weź spierdalaj, bycie fresh mi przeszło pięknie" I szlajam się po mieście i wiesz u mnie ogólnie luz Za kilka minut powie, że to nudne już Ale są podwójne, uu, no to już jest plus A interesuje mnie to że tak to ujmę... chuj "Wbita w ciemno, Bonson znów na propsie, witam ciepło" Takie rzeczy pisze od tak, obok śpi maleństwo Rodzinie dałem więcej, niż dasz Ty na pewno To się nazywa wygrać, serio [Refren: Bonson] Znów to samo, znów o niczym, znów nie tak coś Nic nowego - szlugi, wóda, kumple, banknot Nic nowego, czasem wolałbym się zamknąć Bo i tak nie skuma nas kolega z koleżanką [Cuty] Niby to samo dzieje się dzień w dzień Mam wyjebane na to Sram na opinię tych z klapkami na oczach Sam najlepiej wiem kim jestem I co i jak mam robić, widać na pierwszy rzut oka Mój rap? Nigdy na pokaz! [Zwrotka 4: Kedyf] I co? Imponują Ci cwaniacy, tacy co Niby cacy są, a drwią, że tacy jak my zwykli Polacy są Właśnie w pracy, co? Irytuję mnie Ci jebani chojracy Kiedyś mówiło się [?], suko Jak coś co gnije odrobaczyć? Przyjedź zobaczysz Się żyje, gdy człowiek da w szyje, przepije, jeśli ma czym Obowiązki są po to by je odhaczyć Luźne związki, ich ryje przestają coś znaczyć No dobra, czyli tak jak wszędzie Powiedz mi lucky losers, jak to po polsku będzie? U mnie domowe zacisze, nie bójki w parku Ale nie myl mnie z amiszem, bo dwie trójki na karku Patrzę na całe osiedla bez psa Wieżowce w chmurach, bez TP S.A Świat na wyciągniecie ręki, bez cła Dźwięki to mój świat, moja rodzina i mój skład Nic nowego, tak? No tak, no [Cuty] Niby to samo dzieje się dzień w dzień Mam wyjebane na to Sram na opinię tych z klapkami na oczach Sam najlepiej wiem kim jestem I co i jak mam robić, widać na pierwszy rzut oka Mój rap? Nigdy na pokaz! [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]