[Zwrotka 1: Kazior] Wstaję, jak słońce, nie spadam, jak gwiazdy przy koce Pizdy, koce na głowę, noc jest piękna więc wychodzę Robię to, co chcę, to jest kosmiczny mecz na ośce Jesteś obcy, lepiej wróć na [?] ziomek Bo na miejscówkach robimy ogień, więc lepiej działaj ostrożnie Bo tu się działa ostro, aż pali po gardle, aż pali po nosie Wyjebani w kosmos, to są astronauci z osiek, ziomek Jestem ponad to, ten joint jest mym promem Kosmiczny styl, moonwalk na mlecznej drodze Ile kopcę? Kopcę tylko trochę, nie, nie, tylko kopcę Nie mogę oddychać tlenem, atmosfera wkurwia, ziomek Ten świat pierdolę, wolę odlot w kosmosie To nie Motomyszy z Marsa, zjadam je, jestem kotem Pierdolę twoje, robię swoje i nic nie zostawiam na potem [Zwrotka 2: Sage] Kolejny blant, kolejny skręt, kolejny giet, konkretny sprzęt Codzienny chleb, krusz, klep, w weekend na drugą nóżkę Czasem, jak puszczę wodze fantazji To ciężko dobić do kolejnej stacji "Zaginął w akcji" słyszę gdzieś, śpię na balkonie, szukają mnie Chyba już wiem, czas na stop, to jakiś pieprzony kosmos Chcę znów się poczuć beztrosko, proszę cię, pozwól mi, Polsko Znów mam za mocno, wznoszę toasty Wokół mnie widzę już tylko gwiazdy Wokół na szczęście moi ludzie Mają jebnięcie, więc jakoś to pójdzie Wokół na szczęście moje miasto Zawsze wiedziałem, że zostać tu warto Zawsze wiedziałem, dlatego tu jestem Dalej tu będę, czuję się świetnie Ty z owczym pędem, nie próbuj wygrać Niech to nie będzie twoja ambicja Ty z owczym pędem lepiej gnaj Żeby to gówno nie poszło w kosmos, tylko w kraj [Zwrotka 3: Bogu Bogdan] Usiadź wygodnie, wdech, klasyk Dresowe spodnie, płynę przez basy Joint za jointem, jestem na jazz łasy Chcę mieć Mercedesa, S klasy Olej ten rap, to bezsens Mam dość waszej walki o pierwsze miejsce Liczy się hajs, jebać serce Nie będę się pchać, tam, gdzie mnie nikt nie chce Nowy ład, to nowy ład, nowy porządek świata Ja wracam i zniszczę wasz świat Nowy haj, mocny haj, Bogu Illuminata Silny jak papaj, oh my God Bye bye, bejbe, mamy hajlajf wszędzie Przybij high five, pięć, pięć, zapal blanta, bez spięć Moja mantra, szczere pola, ganja Rośnie to jak trawa na stadionach, pal stuff Tak, to ja, potrafię latać A Tomik Vibe, jak projekt Manhattan Wysyłam w przestrzeń wers za wersem A ziemianie już szykują zemstę (haha) Spalić ich wszystkich, spalić #napalm Już się więcej nie spotkamy #papa To inwazja "The Truekings", człowiek Nie myśl, że sprawa jest błacha [Zwrotka 4: Tony Jazzu] Otacza mnie przestrzeń, w końcu odetchnę Aż chce się jeszcze, tak jakby bezpiecznie Brak ruchu, jest pięknie, nic nie szumi na wietrze Odpalam rakietę, ruszam w odległy świat Czego chcieć więcej? Ot cała filozofia, olejmy świat wad Póki to ego sum, comprende? Uciekam tak, od zgiełku życia Wtedy mogę się skupić, dalej świat zachwycać Może nie, lubię tę więź, bo czuję, że żyję To nakręca mnie, zresztą ciebie pewnie też Razem z nami płyniesz po bicie Słuchasz, więc coś z tego skombinujesz To co gadam, to co czuję, nie żartuję Dzisiaj Emir kapitanem, jego statek, bit i nurt, polecam Bo jeszcze będziesz mówił ziomkom Jaki z niego zdolny dzieciak, kolejnym razem Na wyprawę zabiorę was moim instrumentalem Zapinaj pasy i wracaj na chatę, bo kończy mi się zapas fajek [Tekst i adnotacje na Rap Genius Polska]