Karwel - 24 lyrics

Published

0 168 0

Karwel - 24 lyrics

[Verse 1: LJ Karwel] Jestem superbohaterem, mam moc wjeżdżania z buta Jeśli też jesteś nim to masz moc strzelania z ucha I wiem, język psi jest tobie jak gadka ludzka Ja wolę nie gadać nic i tak leci na mnie twa suka Skurwysyny mam 24 zrytej psychy Widzę lepiej to, gdy piję więcej i rzuciłem spleefy ziomuś Choć z Ziołem zbije zawsze pione ot tak 24 na dobę za szczery rap, w obiegu jak grime W '90 US and A ta, łamię łapami kraty, jem wacków jak banany Pozdrawiając z miasta małp stary Jestem powodem, że masz nocą koszmary To pewnie przez mój wredny pysk i sk** wlewany w tracki Młodsi uczą mnie jak żyć, pysk jak nic nie wiesz Szczerze to walę ciebie i ciebie i ciebie Jebie konsekwencje lamusie strzel mi prosto w gębe Tylko zajeb bo cie znajde nawet tam gdzie śpią gołebię Karwel, alias Kraven, Alkopoligamia bejbe Maluję punche Marvel by nie zrobił tego lepiej Wy marne grajki, dam wam rap jak Shaolin Wtapiając samurajski miecz w centrum twej czaszki ( oo rety!) Jestem tu po plik stów, nie monety Ty masz plik do tasowania freda ;Twoje dokumenty Przebacz, jestem jebnięty lecz powinieneś to wiedzieć już Mam 24, lecz nadal czuję się tak jak gnój [Hook: Zioło] Sto tysięcy wersów o pożeraniu leszczy Setki gigabajtów dokumentów w wordzie że ktoś lepszy jest Niż ktoś tam gdzieś tam, lecz to ja mam argumenty 24 lata, 24 wersy [Verse 2: Dejan] Od zawsze przyświecał mi jeden cel w tej grze - wciąż grać swoje; To dla mnie cenniejsze niż ogółu nastroje Dwadzieścia cztery lata starć, wojen. Ostatecznie sam stoję Widzisz tamtych w balsku ziomków? Za nimi skacz w ogień Jak miałem szesnaście lat płyta wraz Ziołem Od tamtej pory ilu z nas robi rap na codzień? I puszczam blanta w obieg. Popiół spada jak te gwiazdy Chcieli być jak każdy, ale zapomnieli o sobie Zauważyłeś? Jestem chyba troszkę inny niż scena To była zajebiście długa droga z podziemia A pewnie do tej pory pytasz kto to, synu, jest Dejan I właśnie dla takich jak ty swojego stylu nie zmieniam Dwadzieścia cztery, już nie osiemnaście Ale póki syf leje się z dusz - ogień nie zgaśnie Dwadzieścia cztery, już nie osiemnaście Cały czas każdy z tych kawałków ode mnie dla mnie [Hook] [Verse 3: Zioło] Cześć, jestem dobrym kotem. Dobre zwroty, dobre wersy A ty, kocie, możesz se najwyżej gonić motek wełny Biegnij, Forrest, biegnij. Bezdech non-stop, bez przerwy Ja to spacerowy krok. Peleton za mną, a ja przed nim Wyprzedzam se epokę od tak, ręce w kielni Dubluję ją trypluję, w międzyczasie robiąc przerwy Na szlugę. A czasem jak nie mam co zrobić z czasem To raczej, że nic nie robię z nim, a mówią, że go tracę Pa, nawet nie starł mi się jeszcze w Najach bieżnik A zakwasy mam co jakiś czas na twarzy po LSD Z beki. Żadne rany, film urwany Maxy są chujowe maxi, nie szedłbym w nich ze śmieciami Co do znoszenia śmieci, śmiecie zwykle mnie nie znoszą Lubię myśleć, że to przez to coś co mam, a oni wciąż chcą mieć Kojarzą mnie nie więcej beefów wciąż nikt nie chce Dajcie trzystu mc zrobię z nich stos i na szczyt wejdę Każda new era łaków będzie dla mnie stopniem w górę Bijąc blaskiem hologramów wciąż nieodklejonych z niułer I wejdę po nich na szczyt. Tam, gdzie kariera pozwoli mi Dostawać w stawkach hajsy, a nie w aktach dobrej woli Z drugiej strony mówi się, że jest się tym, co je się Czyli, kurdę, sorry. Co, zjadam łaka - też nim będę? W takim razie ciesz się, stawiam ci punche in blanco Wystarczy, że tu jestem. Resztę sam se napisz, szmatoo! [Hook] Golin: To będzie szósty rok, jak udaję, że jestem dorosły Oddaję pusty głos na tych pełnych watpliwości Świat definiują dzieła, których nie przeczytam Biblia, Kamasutra- żaden libertyn czy klerykał Szczekają na me flow, ślinią się na słowa Pies ich wszystkich jebał i to chyba pies Pawłowa Nie ma co tam dywagować, gdy połowa ci żle życzy Oddałaby wszystko za twój jeden track o niczym Na drodze szybkiego ruchu miłości jest zero Julia nie chce zwykłego gościa, ma Alfa Romeo Nie wierzę już w odpowiedż, gdy pytam o wiek kobiet Tonąca brzytwy się chwyta, gdy widzi nóż w wodzie Cóż powiem:"Rusz głowę", ona myśli "trenuj karkiem" Gdy mówię:"Rusz dupę", każda spierdala na parkiet A tak między nami to, gdziekolwiek się nie znajdę Słyszę ten wewnętrzny głos mówiący mi:"outsider" Fabryki, magazyny, polskie sklepy i banknoty Na widok funta wszyscy robią oczy, jak pięć złoty Zamykam oczy, widzę laski i hiszpańskie plaże Abro los ojos - dziś to maski i bezpańskie twarze Wróżba Etruska, czuję, że odrasta mi wątroba La Dolce Vita wita pita Gorzka Żołądkowa Dwadzieścia cztery lata, ani chude, ani tłuste Na majku siedem, a ja nadal nie boję się luster